sobota, 27 kwietnia, 2024
bezpieczeństwohistoria

Operacja Gladio i tajne armie, czyli Czas Fachowców

Kto naprawdę stał za zamachem z 11 września 2001? Kto uprowadził Aldo Moro? I kto wykonał wyrok na bankierze Pana Boga? Czy teorie spiskowe to wymysł paranoików? I czy operacja Gladio, w której jest więcej pytań niż odpowiedzi, może jeszcze trwać?

W 1945 skrwawiona Europa była gotowa płacić każdą cenę za upragniony pokój. Taką ceną było m.in. pominięcie polskich zasług w walce o Wielką Brytanię po to, by zadowolić Józefa Stalina i zapewnić o chęci pokojowej koegzystencji na kontynencie o zmienionych granicach. Jednak amerykański prezydent Truman widział zagrożenie w czerwonej zarazie, która zadomowiła się w miejscu po brunatnej śmierci. Trzeba było zachować równowagę sił i przenieść wojnę za niewidzialną kurtynę.

Polska weszła do strefy wpływów sowieckich. Niemcy przecięto na pół. Teraz chodziło o to, by czerwona fala nie rozlała się zbyt szeroko. Na przykład do Włoch.

Truman Show

Dopiero co ukończona II wojna światowa zostawiła po sobie liczne zniszczenia – spalone miasta, wyludnione wsie, wyniszczonych fizycznie ludzi oraz straszliwe straty w psychice ludzkiej.

Europejczycy nie chcieli już wojny.

Prezydent Stanów Zjednoczonych, Harry Truman, zasłynął jako prezydent, który do doktryny obronnej włączył broń atomową. Choć broń przetestowano na ludności Japonii, to prawdziwym celem jej posiadania było szachowanie Związku Radzieckiego. Jednak Związek Radziecki nie musiał sięgać po broń, by opanować Europę. Wystarczyło, by wpływał na kolejne kraje w demokratycznych wyborach parlamentarnych. I Truman o tym doskonale wiedział.

Gdy Włochy szykowały się w 1948 do wyborów, aktywnych członków partii komunistycznej było tam 2,1 miliona. Społeczne nastawienie do komunistów było więcej niż życzliwe. Truman mawiał: „Komunizm pojawia się wszędzie tam, gdzie nędza, gdzie brak nadziei. Dlatego musimy utrzymywać nadzieję przy życiu”. Do Włoch popłynęła najszerszą możliwą strugą pomoc ekonomiczna. Przekazywano ją partiom politycznym walczącym z ugrupowaniami komunistycznymi i socjalistycznymi. CIA kierowało ją do polityków poprzez Watykan. Finansowano przede wszystkim antykomunistyczną propagandę. CIA nawiązała współpracę z SIFAR, włoskimi służbami specjalnymi. Chodziło o to, by poprzez agentów działać inaczej, nie tylko kolportując antykomunistyczne ulotki.

Dokument z 1 czerwca 1959 regulował zasady tej współpracy. Opracowały go włoskie tajne służby wojskowe Servizio Informazioni Forze Armate. To „Siły specjalne SIFAR i operacji Gladio”. Projekt powstał w oparciu o pomoc NATO oraz CIA i miał na celu prowadzenie wojny niekonwencjonalnej. Dokument odkryto przypadkiem we Włoszech dopiero w 1990 roku. Wtedy też zaczęto zadawać pytania o przeszłość Gladio – o strukturę, zadania, działalność i międzynarodowe powiązania.

Gdy premier Włoch, Gulio Andreotti, zaczął zeznawać przed komisją parlamentarną, zostało rzucone zupełnie nowe światło na serię zamachów, pomiędzy latami 60. a 80. Według Andreottiego w operacji Gladio przez lata udział wzięło 622 włoskich agentów. Starannie przygotowali ich do pracy pewni fachowcy, którzy brali udział w II wojnie światowej. Kto w trakcie wojny był tak doskonale przygotowany i po czyjej stronie mógł stać, skoro potem znalazł się w obozie antykomunistycznym…?

Włoscy agenci nie byli sami. Podobne siatki do zadań specjalnych działały w Grecji, Wielkiej Brytanii, Norwegii, Portugalii, Hiszpanii, Austrii, Turcji, Danii, a nawet w Szwajcarii i Szwecji. Celem miało być stworzenie tajnej organizacji dla działań partyzanckich, na wypadek zagrożenia przez wojska komunistyczne.

Nie ma o czym mówić, panowie

Zagrożenie inwazją komunistyczną nie było histerią Trumana. Chęci Stalina, by opanować jak największą część Europy, były dla wszystkich jasne. Aneksja Czechosłowacji pokazywała prawdziwe oblicze miłującego pokój Układu Warszawskiego. Po drugiej stronie potrzebna była sieć powiązań agenturalnych, plan B w przypadku wojny i uzbrojenie.

Anticommunism in Postwar America, 1945–1954

Według dokumentów, o których przed komisją mówił Andreotti, broń znajdująca się w rękach sił antykomunistycznych, została przeznaczona do zniszczenia w 1972 r. W 1990 tajne służby nie mogły doliczyć się 12 zapasów uzbrojenia. Pojawiły się więc spekulacje, że broń trafiła w ręce terrorystów. Prasa zaczęła zadawać niewygodne pytania. Ówczesny szef włoskiego wywiadu wojskowego, Fulvio Martini, podkreślał, że – absolutnie – Gladio nie brało ani nie bierze udziału w żadnych działaniach prawicowych ekstremistów i że cała działalność projektu sprowadzała się do tworzenia planu oporu na wypadek sowieckiej inwazji. „Żaden z 622 agentów nigdy nie brał udziału w żadnym zamachu” – zapewnił z mocą Martini. A potem dodał, że projekt umarł śmiercią naturalną, bo agenci po prostu już się zestarzeli lub poumierali.

Ówcześni politycy w 1990 wypowiadali się na temat Glaudio tyleż stanowczo, co ostrożnie. Z Holandii nadchodziły informacje, że organizacja nie działała wspólnie z NATO, a tylko lokalnie*. Prezydent Francois Mitterrand zapewnił, że zlikwidował francuski oddział Gladio, nie powiedział tylko kiedy**. Joseph Luns, były sekretarz NATO, przysięgał, że nic nie wie o żadnej takiej operacji. Belgijski minister obrony, Guy Coeme, również zasłonił się całkowitą niewiedzą.

Nieczysto w tym chórze zgodnego lekceważenia zabrzmiały głosy dwóch włoskich parlamentarzystów, którzy zeznali, że podczas wizyty w bazie wojskowej na Sardynii byli świadkami szkolenia kolejnych „Gladiatorów”. Kto wie, czy ich wypowiedzi by nie pominięto, gdyby głosu nie postanowił zabrać Francesco Cossiga. „To godne podziwu – rzekł – że zdołaliśmy to utrzymać w tajemnicy od 45 lat”. Cossiga od 1945 roku był członkiem Chrześcijańskiej Demokracji i ambitnym działaczem politycznym. Był parlamentarzystą, od 1966 pracował w resorcie obrony narodowej. Za Aldo Moro został ministrem spraw wewnętrznych. Gdy Andreotti stawał przed komisją parlamentarną, Cossiga był prezydentem Włoch.

Aldo Moro

Porwaniem Aldo Moro żył cały świat. Do godziny 9:09 16 marca 1978 Moro był jednym z najpopularniejszych polityków Włoch, znanym na całym świecie. W przeszłości sprawował urząd ministra łaski i sprawiedliwości, potem edukacji, był aż dwa razy premierem i znany był jako zwolennik dialogu między chadekami a komunistami. Ponadto był człowiekiem żywej wiary, świeckim dominikaninem, zaangażowanym katolikiem. Szykował się do wyborów prezydenckich. Miał przyjaciół wśród chrześcijan, muzułmanów, po stronie prawej i daleko po lewej.

O 9:10 Aldo Moro stał się ofiarą porwania i rozgrywki politycznej. Porywacze zorganizowali zasadzkę, zabijając na miejscu kierowcę Moro, jego ochronę i policjantów z eskortującego go radiowozu. Wykonawcami akcji byli członkowie Czerwonych Brygad. Świadkowie zeznawali, że słyszeli, jak rozmawiają ze sobą również po niemiecku***, padło więc przypuszczenie, że wspierani byli przez terrorystów z niemieckiego RAF-u. Zamachowców było 11, wszyscy ubrani w mundury Alitalia, by rozpoznawać siebie nawzajem nawet w trudnych warunkach. Z zimną krwią zabito wszystkich prócz deputowanego. Porywacze ostrzelali okoliczne posesje, zmuszając świadków zdarzenia do trzymania się z daleka. Wcześniej odcięto linie telefoniczne w dzielnicy. Lekko rannego byłego premiera wyciągnięto z samochodu, zapakowano do pojazdu blokującego ulicę i wywieziono z miasta.

Kadr z filmu „Last days of Aldo Moro”

Czerwone Brygady postawiły żądanie uwolnienia 13 towarzyszy broni w zamian za życie Aldo Moro. Papież Paweł VI, osobisty przyjaciel byłego premiera, apelował o litość i zobligował kapelanów więziennych do wyciągania wszelkich informacji od więzionych członków Brygad. Trzech biskupów oferowało się na wymianę za życie Moro. Do premiera Andreottiego zgłosili się przedstawiciele Cosa Nostry, oferując pomoc w negocjacjach. Odezwał się nawet Yasser Arafat, obiecując pomoc w mediacjach.

Jednak Gulio Andreotti, ówczesny premier, nie życzył sobie podejmowania negocjacji z terrorystami. Tłumaczył, że stworzyłoby to niebezpieczny precedens, podnoszący Czerwone Brygady do rangi partnerów dla demokratycznego państwa.

Każdego dnia gazety na całym świecie podawały kolejne informacje o sytuacji we Włoszech. Policja przeszukiwała każdą podejrzaną lokalizację, a funkcjonariusze mieli rozkaz wyłamywać drzwi i stosować siłę w przypadku podejrzeń. W jednym wypadku funkcjonariusze ograniczyli się do zapukania do podejrzanego lokalu. Gdy nikt nie otworzył, karabinierzy odeszli i nie wrócili. Właśnie za tymi drzwiami przetrzymywano Aldo Moro.

Aldo Moro został zamordowany 9 maja 1978. Ciało znaleziono dzięki wskazówce Romano Prodiego, późniejszego premiera Włoch, chadeka, który twierdził, że wiedzę na ten temat zyskał w trakcie seansu spirytystycznego. Wykonawców zamachu skazano po pokazowym procesie, dowódca akcji, Mario Moretti, dostał wyrok sześciokrotnego dożywocia.

Wydaje się to niemożliwe, ale Moretti po 15 latach został zwolniony warunkowo. Jedna z kobiet zamieszana w porwanie została aresztowana – mimo że nie ukrywała się nigdy – dopiero w 2004 roku. W tym wszystkim nie jest do końca (a może wcale) znana rola ówczesnego prałata Menniniego, który w trakcie porwania był posłańcem między rządem Włoch a porywaczami, przekazywał listy Aldo Moro dla przyjaciół, kolegów z partii, rodziny i – nie jest to jasne – spowiadał porwanego. Nie ma wątpliwości, kto był bezpośrednim wykonawcą porwania, ale jest wiele wątpliwości, dlaczego Aldo Moro został porwany. Richard Drake, autor „The Aldo Moro murder case”, książki o porwaniu i śmierci włoskiego polityka, stawia wprost tezę, że sznurki w Czerwonych Brygadach pociągał ktoś, kto miał dalekosiężny plan i powody, by pozbyć się byłego premiera. Czerwona organizacja nie miała żadnego sensownego interesu w porywaniu i zabijaniu człowieka, który konsekwentnie dążył do konsensusu z komunistami.

Spotkanie Mario Morettiego ze studentami dziennikarstwa w 2004 roku

Były premier wiedział bardzo wiele o swoich kolegach z kolejnych rządów i jego dążenie do porozumienia pomiędzy chadekami a komunistami nie wynikało tylko z przykładnej postawy pokornego katolika. Moro musiał wiedzieć o wszystkich powiązaniach swoich chadeckich kolegów, wiedział też o organizacji Gladio i wspominał o niej w jednym z listów. Cossiga był wówczas ministrem spraw wewnętrznych i po śmierci Aldo Moro ustąpił ze stanowiska, oznajmiając, że czuje się osobiście odpowiedzialny. Czy naprawdę był za tę śmierć osobiście odpowiedzialny?

Zimna wojna, jakiej nie znamy

Gdy Andreotti zeznawał przed komisją parlamentarną, a europejscy politycy zapewniali, że organizacja Gladio i jej odpowiedniki w poszczególnych krajach to sprawa zamknięta, rzeczywistość wyglądała nieco inaczej. Belgijski minister obrony, oświadczając, że nic nie wie o takiej organizacji, albo mijał się z prawdą, albo naprawdę nic nie wiedział o super-tajnej organizacji militarnej. W Belgii istniała i działała w najlepsze sieć SDRA8, stanowiąca część struktury NATO. Prawie równolegle z włoskim śledztwem uruchomiono w Belgii postępowanie w tej sprawie, ale istnieją potwierdzone dokumenty, że jeszcze w połowie lat 90. SDRA8 szykowało akcje mające na celu podsycanie niepokojów społecznych wywołanych napływem imigrantów. W 2006 rozbito skrajnie prawicowe ugrupowanie, które realizowało założenia SDRA8.

Sieci te istniały np. w Danii (Absalon), w Niemczech (TD BJD), w Grecji (Lochos Oreinon Katadromon), a nawet w neutralnej Szwajcarii, Finlandii i Austrii.

Jednak to epizod włoski tej historii znany jest najlepiej. Po latach otwarcie mówi się, że zamachy takie, jak wybuch na Piazza Fontana czy zamach na dworcu w Bolonii, były przygotowane przez agentów Gladio za pomocą prawicowych ugrupowań – po to, by skierować gniew społeczny przeciwko komunistom. To samo mówi się o porwaniu Aldo Moro.

Film „Ostatnie dni Aldo Moro” przedstawia tę teorię bardzo interesująco.

Moro wiedział doskonale o działaniu Gladio i zdawał sobie sprawę z tego, że napędzanie działań, które podejmowała sieć, owocuje tylko terrorem, w którym cierpią zwykli ludzie. Jego poczynania, w których pracował nad kompromisem politycznym, pozwalającym na dialog pomiędzy prawicą a lewicą, były niezgodne z priorytetami operacji Gladio.

Gdy był przetrzymywany przez porywaczy, nagle podano – fałszywą – wiadomość, że Moro już nie żyje. Decyzja o jego śmierci zapadła właśnie wtedy, na wiele dni przed wykonaniem wyroku. Nie podjęli jej terroryści. Jaki był powód wyroku? Moro swoich w listach, które cały czas pisał i przekazywał poza miejsce swojego odosobnienia, zaczął ujawniać tajemnice państwowe. Steve Pieczenik, były członek Departamentu Stanu USA wysłany przez prezydenta Jimmy’ego Cartera jako „ekspert psychologiczny” do pomocy „w kryzysie” ministrowi Cossidze, w 2006 oświadczył: „Musieliśmy poświęcić Aldo Moro, aby utrzymać stabilność Włoch”.

Jak twierdzi Bogusław Wołoszański – to był moment, w którym stało się jasne, że Gladio, finansowana przez Amerykanów, przestała być strukturą, która miała zapobiegać zagrożeniu komunistycznemu, a stała się narzędziem tajnej struktury, wpływającej dowolnie na politykę i gospodarkę Włoch. Chodziło o Propaganda Due, zarządzaną przez Licio Gelli, starszego pana, finansistę, biznesmena, faszystę, który karierę po II wojnie światowej rozpoczął jako doskonale ustosunkowany emisariusz pomiędzy rządzącymi różnych krajów. Miał już doświadczenie po meandrowaniu na linii generał Franco – El Duce Mussolini.

Ojciec chrzestny włoskiej polityki

Dla Aldo Moro najważniejsze były wolności obywatelskie i wartości demokratyczne. Dla Licio Gelli najważniejsze było utrzymanie tzw. „władzy równoległej”. Członkowie owej władzy tworzyli alternatywę dla demokratycznego rządu i tworzyli własną politykę Włoch, korzystając ze wszystkich środków, w tym NATO-wskich, watykańskich i mafijnych. Propaganda Due, czyli P-2, łączyła oficjeli takich jak szef policji skarbowej Orazio Giannini, szefów tajnych służb Giuseppe Santovito i Giulio Grassiniego (oskarżanych o zaniedbania w sprawie Moro), ministrów, generałów, admirałów, przemysłowców, wydawców gazet, potentatów telewizyjnych, w tym Silvio Berlusconiego, i oczywiście bankierów. Gelli ma zdjęcia z czołowymi politykami włoskimi, m.in. z Giulio Andreottim. Wielokrotnie komentował postępowania polityków takich jak Cossiga („człowiek o wielkiej wartości”), Forlani („bez kręgosłupa”), Almirante (faszysta, wieloletni deputowany, „przyjaciel”), Fini (neofaszysta, wicepremier i minister spraw zagranicznych, „finansowałem go”), Berlusconi („człowiek czynu”). Mówił też o Moro, że to dobry człowiek, ale on, Gelli, gdyby mógł, to nie zrobiłby nic, by go uratować.

Andreotti i Gelli

by Unknown – coll.priv., Public Domain, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=45656901

W 1981 w ręce policji wpadła lista 962 osób powiązanych z P-2. Śledztwo w tej sprawie doprowadziło do upadku rządu Arnaldo Forlaniego. Tak, Forlani był premierem, gdy porwano Moro.

Gelli pracował nad utworzeniem struktury najbardziej wpływowych osób, by mieć własną władzę nad Włochami. Nie cofał się przed użyciem żadnych środków dla utrzymania władzy, a podsycając antykomunistyczną histerię zapewniał sobie stały dopływ finansów z USA.

Gdy w Banco Ambrosiano, którego dyrektorem był Roberto Calvi, na początku lat 80. wykryto poważne braki, a Calvi wpadł w panikę. Bał się potwornie, nie mogła tego tłumaczyć nawet wizja kar za manko i bankructwa banku. Brakowało pieniędzy, które nie należały do szarych ciułaczy. Były to pieniądze Watykanu, mafii i P-2. Udziały w Banco Ambrosiano miał m.in. Bank Watykański, którego ówczesny szef, arcybiskup Marcinkus, mawiał, że Kościołem nie zarządza się za pomocą zdrowasiek. Calvi, co udowodniono po ćwierćwieczu, był członkiem P-2. Zakończył życie śmiercią samobójczą, powieszony pod mostem, mając przy sobie cegły, by nie dyndać na wietrze oraz kilka tysięcy w gotówce, by mieć na bilet do piekła. O tym, że to samobójstwo, orzekli śledczy i zamknęli postępowanie. Sprawa była głośna i próbowano wskazać winnych tej śmierci, ale ostatecznie wszyscy, w tym Gelli, zostali uniewinnieni.

Gellemu przez lata włos z głowy nie spadł. Dużo podróżował. Z szacunkiem przyjmowali go najznamienitsi politycy, np. Henry Kissinger i Ronald Reagan. W 1996 przyjaciele zgłosili go do literackiej nagrody Nobla, bo pisał piękne, poetyckie książki. Sam o sobie mówił na łamach La Reppublika „Nigdy nie zrobiłem nic nielegalnego lub niezgodnego z prawem. Zostałem uniewinniony we wszystkich sprawach”. „Mam spokojną starość. Każdego ranka rozmawiam z głosami sumienia i uspokaja mnie to, co słyszę. Patrzę na kraj, czytam gazety i myślę: tutaj wszystko realizuje się stopniowo, krok po kroku. Tak, powinienem mieć prawa autorskie. Sprawiedliwość, telewizja, porządek publiczny. To ja napisałem to wszystko trzydzieści lat temu.

Włochy, Europa, świat

Daniele Ganser, autorka książki „Tajne armie NATO: Operacja GLADIO i terroryzm w Europie Zachodniej”, twierdzi, że traktat jałtański nie był końcem II wojny światowej.

Autorka cytuje rozmówców z Norwegii: „Podczas II wojny światowej byliśmy okupowani przez Niemców, a kiedy to się skończyło w 1945 roku, byliśmy przygotowani na nową wojnę ze Związkiem Radzieckim. (…) Tajna armia mogłaby dalej działać nawet po tym, gdy regularna armia poddałaby się”. Ganser jest przekonana, że początkowo tajne armie NATO tworzono po to, by mieć możliwość obrony młodych struktur państwowych przed nową okupacją. Potem jednak zadziało się coś, co wymknęło się spod kontroli.

Tajną armię we Włoszech odkryto przez przypadek. Sędzia, który prowadził dochodzenie w sprawie zamachu na karabinierów w Peteano, małej wiosce w północnych Włoszech, po analizie dowodów doszedł do wniosku, że całe wydarzenie jest nieprawdopodobną manipulacją. Sprawcami ataku miały być rzekomo Czerwone Brygady, okazało się jednak, że w rzeczywistości za zamachem stali neofaszyści. Wtedy jeden z faktycznych wykonawców akcji zeznał, że za nim i za całą europejską strukturą stoją tajne służby.

Sędzia przyjrzał się dokumentom z archiwów służb i skonstatował, że przygląda się opisowi struktury, która miała dwa cele – pierwotnym była obrona przed inwazją sowiecką (która nigdy nie nastąpiła), a kolejnym podsycanie niechęci społecznych do wroga. Ganser mówi wprost „kiedyś to byli komuniści, dziś to są muzułmanie”.

Historycy dziś nie mają wątpliwości, że najkrwawsze zamachy okresu zimnej wojny, takie jak atak na dworzec w Bolonii, Piazza Fontana i Peteano, nie były dziełem terrorystów lewackich, a prowokacjami neofaszystowskich (zdarzeń tych było minimum 12). Powód? Trzeba było zmusić włoską opinię publiczną, by zwróciła się do państwa z prośbą o większe bezpieczeństwo. Chodziło o to, by społeczeństwo samo domagało się kontroli, która mogła naruszać wolności obywatelskie. By akceptowało niedemokratyczne działania służb specjalnych w imię pokoju.

Ganser wymienia dowody na nieskrępowane działania tajnych struktur Gladio w innych krajach. Na przykład wysadzenie Rainbow Warrior w 1981 przez francuskich agentów czy samotny zamach Gundolfa Köhlera w 1980 w Monachium. Podkreśla, że Moro został zamordowany, bo chciał osiągnąć porozumienie z komunistami i dopuścić ich do władzy. Wskazuje, że są dowody na energiczne działania tajnej armii w Turcji, ciągnące się od 1996 aż do bieżącego dziesięciolecia. Mówi też, że istnieją poważne podejrzenia manipulowania przez tajne armie grupami takimi jak Mudżahedini i Al-Kaida: „Być może mamy fałszywy sygnał nt. muzułmańskiego terroryzmu w celu zdyskredytowania i uzasadnienia bombardowania krajów muzułmańskich. Być może zachodnie tajne służby wspierają niektórych aktywistów muzułmanów w przeprowadzaniu ich ataków, ponieważ pomaga to szachować Europejczyków i Amerykanów strachem przed muzułmanami”. Swoje wątpliwości badaczka zgłasza w sprawie oficjalnych wersji ataków na Charlie Hebdo czy Twin Towers. „Profesjonaliści zgubili dokumenty w drodze na zamach? To absurd” – mówi o akcji Hebdo.

Teorie dotyczące bieżących działań spadkobierców Gladiatorów uzasadnia prosto: „Jest to operacja psychologiczna, ponieważ pozwala władzom powiedzieć – Potrzebujemy więcej pieniędzy na obronę lub na walkę w Syrii lub na bombardowanie Libii lub Iraku. I ludzie zaczynają myśleć – Tak, może to dobry pomysł, ponieważ żyją tam źli ludzie. To jest propaganda wojenna”.

To głos historyczki dokonującej przekrojowych ocen na podstawie posiadanych danych oraz wyszukiwania nielogiczności pomiędzy nimi. A co mówią fachowcy? Czy tak jak premier Andreotti w 1990 zeznają, że „Gladio działało, ale już nie działa” lub jak belgijski minister obrony powtarzają „ja nic nie wiem”? Niektórzy, tacy jak np. Giandelio Maletti, szef włoskiej jednostki kontrwywiadu, komentują otwarcie, że amerykański terroryzm jest rzeczywistością w Europie. Maletti powiedział te słowa w 2001, zeznając w trzecim już procesie w sprawie zamachu sprzed ponad 30 lat – Piazza Fontana. Za zamachem stali neofaszyści. Maletti zaś był członkiem P-2.

Zamiast epilogu

Kolejne wątki plączą się tak bardzo, że trudno ustalić, kto stoi na straży prawa i porządku, a kto prawo i porządek wykorzystuje do własnych celów. Aby zrozumieć, jak na to spoglądać, warto wrócić do początku – do historii generała Reinharda Gehlena.

Gehlen był doskonałym żołnierzem, rozwijającym błyskotliwą karierę od 1935 roku w armii niemieckiej. Był jednym ze współautorów planu ataku III Rzeszy na ZSRR. Od 1942 roku kierował wywiadem Fremde Heere Ost w Sztabie Generalnym. To fachowiec, dla którego ważniejsza była realistyczna ocena sytuacji i rzetelne działania niż psia wierność wobec wodza i dlatego Hitler tuż przed kapitulacją zdymisjonował go.

Gehlena i jego rzetelność docenili Amerykanie. Uznali, że gigantyczna wiedza i ocalone przezeń dokumenty Fremde Heere Ost są więcej warte niż odpowiedzialność za przestępstwa wojenne. Gehlen wiedział o Rosjanach prawie wszystko, co chcieli wiedzieć, a tego Truman nie chciał zmarnować. Mało tego – Gehlen wciąż mógł nawiązać kontakt z siatką antykomunistycznych agentów, którzy mimo zakończenia wojny trwali w gotowości do akcji.

Krótko mówiąc, Gehlen nie został postawiony przed sądem, a prawie natychmiast na polecenie Amerykanów rozpoczął pracę nad tworzeniem młodej niemieckiej tajnej służby – Organizacji Gehlen, zwanej po prostu „Org”. W Org zatrudnienie znaleźli starzy towarzysze, weterani SS, SD i Gestapo. Niektórzy z nich byli poszukiwani jako zbrodniarze wojenni, ale dzięki przydatności w służbie kryli się skutecznie pod nowymi tożsamościami. Organizacja finansowana była przez USA i rozrosła się tak mocno, że później została przez rząd niemiecki przejęta w całości jako część wywiadu. Byli (byli?) faszyści okazali się najgorliwszymi antykomunistami, więc z usług pogrobowców Hitlera korzystano grubo po 1945 roku. Kariery w nowych rolach robili ludzie pokroju Klausa Barbie, rzeźnika z Lyonu (a.k.a. Klaus Altmann).

Komuniści również nie pogardzali profesjonalnymi usługami, jakie świadczyli nazistowscy eksperci. Na przykłąd tacy jak np. Obersturmführer Heinz Felfe z SD (podwójny agent), Hauptsturmfuhrer Hans Clemens, również z SD (w tej samej roli co Felfe). Ci dwaj bardzo długo pracowali dla Rosjan i dla Gehlena, zbijając majątek i osiągając korzyści po każdej stronie.

Okres terroru lat 60. do 80., znany jako Czas Ołowiu, był tylko jednym z kolejnych etapów Czasu Fachowców, których moralność oraz przeszłość nie podlegały ocenie tak długo, jak długo wykonywali swoją robotę.

Powstaje pytanie, czy Czas Fachowców już się skończył? I jeśli nie, kim są dziś Fachowcy?

Dla cierpliwych film na zakończenie.

Przypisy

*Z archiwów wynika, że rzeczywiście Holandia jako jedyna w grupie państw zachodnich nie utworzyła struktury w ramach NATO-wskiego planu Glaudio.

**Najbardziej znanym z agentów Stay-behind we Francji, struktury o nazwie Rose des Vents, był François de Grossouvre, który 1981 został doradcą ds. operacji specjalnych prezydenta François Mitterranda. Podczas II wojny światowej de Grossouvre działał w bojówkach Vichy. Po latach twierdził, że infiltrował je dla Ruchu Oporu.

***Badacze porwania Moro podkreślają niezwykły profesjonalizm uczestniczących w akcji porywaczy i doskonałą jej koordynację. W filmach i opracowaniach padają opinie, że Moretti z kolegami nie miał odpowiedniego przeszkolenia pozwalającego na tak precyzyjne wykonanie zadania. Język niemiecki, który słyszeli świadkowie, nie musi wskazywać na udział w akcji RAF-u, ale może (nie musi) na udział innych fachowców z Niemiec. Zeznania dot. niemieckiego mogą też być, oczywiście, kwestią pomyłki popełnionej w stresie.

Artykuł był pierwotnie przygotowany dla ZaufanaTrzeciaStrona.pl. Opublikowany w cybermedium.pl za zgodą wydawcy Z3S.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.