Jak wam się podoba obcięcie napastnikowi genitaliów w ramach obrony własnej?
Wbrew tytułowi nie będziemy się tu zajmować rozważaniem kwalifikacji prawnej czynu, jakiego dopuściła się anonimowa Bangladeszka wobec anonimowego pracodawcy. Zajmiemy się tym, co z tej wiadomości zrobił internet oraz kwestią radykalizacji społeczeństwa. Nie martwcie się, nie będzie nudno.
Prawdopodobnie jako pierwszy tę wiadomość podał hiszpański serwis LaSexta. W krótkiej informacji zrelacjonowano wydarzenia – do szpitala w Barcelonie trafił anonimowy mężczyzna, właściciel baru Sant Andreu de la Barca. Wymagał pilnej pomocy, ponieważ odcięto mu penisa – a zrobiła to jego pracownica, oskarżając go o napaść seksualną. Okoliczności sprawy są niejasne, ponieważ – według ustaleń dziennikarskich – kobieta miała kilkukrotnie zmieniać zeznania, składając wyjaśnienia o działaniu w obronie własnej lub motając się w kierunku przyznania, że miała z poszkodowanym romans i okaleczyła go, gdy ten odmówił związania się z nią na stałe.
Gdy wiadomość ta przeleciała przez internet, skończyło się na krwistych relacjach o wielokrotnym gwałcie i licytacji internautów, czy kobietę uhonorowaliby czy też ukarali.
Nóż w robocie
To na pewno jest w tej sprawie jasne: kobieta sięgnęła po nóż i okaleczyła mężczyznę, który musiał mieć okazję, by ściągnąć spodnie i nie spodziewać się z jej strony ataku na swoje genitalia. Penis został odcięty, a mężczyzna trafił do szpitala. Już na szpitalnym łóżku został aresztowany pod zarzutem ataku na swoją pracownicę. Kobieta również została aresztowana, a to czy ucięcie penisa rzekomemu gwałcicielowi jest działaniem w obronie własnej, ustali w toku śledztwa prokuratura a dalej – sąd.
Informacja jest – nomen omen – krwista, więc kolejne media przedstawiają ją z coraz większym rozgorączkowaniem. Już godzinę później sprawę opisuje całkiem odległy od Hiszpanii serwis New York Post, powołując się na Euro News oraz, robiący z krótkiej informacji sążnisty reportaż, brytyjski Daily Mail.
Kolejne serwisy martwią się, czy chirurdzy w szpitalu zdołali przyszyć członek poszkodowanemu, ponieważ pierwotne źródło informacji tego faktu nie podaje. Jednak Daily Mail wie już w jakim wieku jest kobieta a także powołuje się na źródła zbliżone do policji, podające, że kobieta miała być molestowana seksualnie od miesięcy przez szefa, Pakistańczyka lub, tak jak i ona, obywatela Bangladeszu. Przy okazji serwis podaje informację o całkiem innym okaleczeniu genitaliów – w innym miejscu świata, innych okolicznościach i przez całkiem innego człowieka.
Członek to członek, nieprawdaż?
Internety mają głos
A to już prowokuje czytelników do prowadzenia gorącej dyskusji na temat okoliczności zdarzenia, winy i współwiny.
I to jest właściwy moment, by przyjrzeć się dyskusji na Twitterze, która rozgorzała, gdy wiadomość ukazała się w ogromnej ilości serwisów internetowych.
Płeć wspierających sprawczynię okaleczenia nie ma znaczenia.
A wyobrażanie sobie odpowiedniej kary dla sprawców gwałtów jest ważną kwestią w tych dyskusjach.
Radykalizacja znad klawiatury
Radykalizowanie się poglądów i zachowań jest od dawna opisywane jako zjawisko charakterystyczne dla internetu. Dostęp do międzynarodowego, wolnego forum, jakim jest internet, sprzyja formułowaniu radykalnych przekonań. Anonimowość w sieci lub jej złudzenie dodatkowo wzmacnia przekaz.
Radykalizacja i związane z nią zachowania to jedno z zagrożeń wymienianych w raporcie o globalnych zagrożeniach, sygnowanym przez Światowe Forum Ekonomiczne. W ramach wymiany radykalnych poglądów spotkamy w internecie wypowiedzi takie, które wydają się nam głęboko słuszne, jak i te, które nas wzburzają.
Można zastanowić się, czy wymiana poglądów nad bezdyskusyjnie odciętym członkiem anonimowego właściciela baru to początek tego zjawiska, które jako niebezpieczne określają eksperci i o których mówi polityka unijna. Ostatecznie to tylko brukowa informacja o – mimo wszystko – pospolitym przestępstwie, którego istotą był zgoła niepotrzebnie wyciągnięty ze spodni penis i leżący w niebezpiecznej odległości nóż. Warto zwrócić jednak uwagę, że w przypadku wielu przestępstw odzywają się głosy domagające się kar bliskich Kodeksowi Hammurabiego a nawet znacznie go przekraczających.
Wszystko jest w porządku, dopóki są to po prostu głowy w internecie – ale co stanie się, jeśli zaczną być branym pod uwagę głosem wyborców?
Będziemy obcinać penisy gwałcicielom, skazywać na karę chłosty drobnych przestępców i podpinać pod pręgierz siejących zgorszenie? To nie jest pytanie retoryczne – według tegorocznych badań w sporym kraju w sercu Europy na początku trzeciej dekady XXI wieku mamy zwolenników chłosty i jest ich 21 procent. Ten kraj to Polska, a rządzą nią w tej chwili osoby bliskie brania zapisów biblijnych dosłownie.
Więc?
Zdjęcie Enrique Meseguer, Pixabay