Więcej zasieków na granicach. Estonia wznosi mur na granicy z Rosją
Stan zagrożenia w państwach nadbałtyckich, w tym w Polsce, daje się odczuć nie tylko na granicy z Białorusią. Estonia właśnie podejmuje decyzję o wzmocnieniu ochrony własnych granic, mimo że nie grozi jej bezpośrednio wojna hybrydowa rozpętana przez reżim Łukaszenki.
Od 4 sierpnia br. trwają działania, określane przez polityków kolejno Litwy, Łotwy i Polski jako wojna hybrydowa. Białoruś używa sprowadzanych na swoją zachodnią granicę emigrantów z różnych krajów, by zagrażać swoim sąsiadom. Jak mówił latem minister spraw zagranicznych Łotwy, Edgars Rinkevics, “Imigranci są faktycznie wykorzystywani jako broń. Im dłużej żyjemy w XXI wieku, tym straszniejszy się on staje. Nie umieliśmy sobie wyobrazić, że można posługiwać się pewnymi rzeczami – a jednak okazało się to możliwe”.
Estonia, do tej pory bezpieczna, dziś również szykuje się na atak.
Estonia za drutami
Rząd estoński powołał w środę 1700 żołnierzy rezerwy na niezapowiedziane manewry. Mają one – jak pisze Reuters – które będą uwzględniać montaż zasieków z drutu kolczastego wzdłuż 40 km granicy z Rosją. Ma to związek z nasilającym się kryzysem migracyjnym na Białorusi – mimo, że Estonia z Białorusią nie graniczy.
Estonia rozpoczyna więc niezapowiadane wcześniej manewry, które mają potrwać do 25 listopada. Rezerwiści będą mieć za zadanie zainstalowanie 40 km drutu kolczastego w wzdłuż granicy z Rosją. Estońska policja i straż graniczna informuje, że ma to zminimalizować ryzyko nielegalnego przekraczania granic, choć w teorii Białoruś ze swoimi atakami Estonii nie zagraża. Reuters cytuje szefa policji i Straży Granicznej, Elmara Vahera:
To, co dzieje się w Polsce, na Litwie i Łotwie, wymaga także wzmocnienia infrastruktury granicznej w Estonii.
W poszukiwaniu wiarygodnych informacji
Stała, bieżącą relację znad białoruskich granic prowadzą niezależni dziennikarze z belsat.eu. Niezależne informacje znaleźć można również w mediach społecznościowych, choć czasami niezwykle trudno odsiać treści propagandowe od rzetelnych informacji. W Polsce odczuwalny jest brak bezpośrednich relacji prowadzonych przez polskie redakcje, mające utrudniony dostęp do granicy ze względu na obowiązujący w tym rejonie stan wyjątkowy. Jednocześnie po białoruskiej stronie pracują cały czas dziennikarze mediów zachodnich, ale również tych z reżimowych mediów Łukaszenki oraz agencje rosyjskie.
O ile agencje zachodnie zgodnie dziś przekazują obraz ataków białoruskich na sąsiadów, o tyle w Polsce obraz ten nie jest jasny. Do wojny hybrydowej, rozpętanej przez Białoruś, dochodzi niebezpieczna dezinformacja, rodząca się na terenie atakowanego państwa – Polski.
Zdjęcie okładkowe – Twitter