Wulkan Etna zatruwa okolice i naraża mieszkańców na bankructwo
Etna na Sycylii regularnie od lutego wybucha i swoim pyłem pokrywa okolice. Prócz zanieczyszczenia, zagrożenia zdrowia i życia dochodzi jeszcze jeden problem – bankructwo, które zagląda w oczy mieszkańcom. Bo popiół wulkaniczny niszczy wszystko.
Według urzędników miasteczka Giarre, które znajduje się opodal Etny, od marca na zabudowania, ogrody i ulice spadło około 25 tysięcy ton popiołu. Popiół niszczy samochody, pokrywa warstwą ulice i zmusza mieszkańców do wychodzenia na dwór z parasolkami i w osłonach na nosy i usta. Na dodatek utylizacja popiołu kosztuje. Mieszkańcy i miasteczka zagrożone są bankructwem.
Etna zasypuje
Jak podaje The Guardian – Włochy uważają popiół za odpad wymagający szczególnej utylizacji, co sprawia, że usuwanie go i neutralizowanie staje się wyjątkowo drogie. Kosztuje 20 euro za metr sześcienny. Tymczasem wulkan z każdą erupcją wyrzuca z siebie nawet do 200 tysięcy metrów sześciennych popiołu.
Na razie senat Włoch zatwierdził prawo, zgodnie z którym odpad wulkaniczny nie będzie traktowany jako specjalny. Ale to tylko jeden z problemów, z którym zmagają się miasteczka przy Etnie. Popiół, nawet jeśli będzie łatwy w utylizacji i będzie można go wykorzystać ponownie w rolnictwie lub budownictwie, i tak wymaga ciągłego sprzatania, a to – nawet bez utylizacji p jest drogie. Guardian podaje, że mieszkańcy skarżą się na przykład na ceny usuwania go z dachu, co może kosztować 300-400 euro. I – w związku z ogromną aktywnością wulkanu – nie jest to jednorazowy wydatek.
Mimo że we Włoszech zniesiono obowiązek noszenia maseczek na twarz, Sycylijczycy spod Etny wciąż je zakładają, bo przy erupcjach oddychanie unoszącym się w powietrzu pyłem grozi kłopotami zdrowotnymi.
A oto Etna i jej możliwości.
Zdjęcie Giancarlo Ziino /Pixabay