Komunikator Telegram powinien być tak samo traktowany jak Facebook, Twitter i TikTok?
Niemcy uważają, że pora na zdyscyplinowania komunikatora Telegram i traktowanie go tak samo jak wielkie internetowe koncerny. Niemieckie władze wszczęły postępowanie przeciwko Telegramowi. Czy komunikator może zostać ukarany za nieprzestrzeganie przepisów nakładających na społecznościówki obowiązek nadzorowania działań użytkowników?
Niemiecki magazyn Der Spiegel poinformował w weekend, że niemieccy urzędnicy doszli do wniosku, że korzystanie z aplikacji Telegram osiągnęło próg, w którym można ją traktować tak samo jak Facebook, Twitter i TikTok. Jak podaje Associated Press rzeczniczka Ministerstwa Sprawiedliwości Niemiec potwierdziła w poniedziałek, że władze skontaktowały się z operatorami Telegramu.
Co dalej? Co to w ogóle oznacza dla aplikacji i kto za nią stoi?
Niemcy wysyłają Telegram
Według mediów Niemcy są zdania, że firma może zostać teraz ukarana grzywną, jeśli nie dostosuje się do niemieckiego prawa. Ta grzywna to kwota nawet 5,5 milionów euro.
Telegram, założony przez rosyjskich braci Nikołaja i Pawła Durowa, rosyjskich miliarderów. W ostatnich latach zyskał na popularności – również w Niemczech. W Niemczech – co istotne w tym wypadku – jest użytkowany szczególnie chętnie przez przedstawicieli ugrupowań prawicowych, a także koronasceptyków, działających aktywnie przeciw polityce rządu federalnego w kwestii pandemii COVID-19. Obecne działania władz wynikają z praw, które daje ustawa z 2017 r., której celem jest walka z dezinformacją, taką jak negowanie Holokaustu. Władze mają uprawnienia, by walczyć z tymi treściami również w internecie. Przeciwnicy argumentują, że prawo grozi ograniczeniem wolności słowa, ale władze póki co korzystają z tych zapisów.
A teraz próbują dobrać się do skóry braciom Durow, a szczególnie Pawłowi, założycielowi Telegrama.
W kontakcie
Paweł Durow w 2006 roku założył społecznościówkę VKontakte, rosyjskiego klona FB, dzięki czemu dorobił się pseudonimu rosyjskiego Zukerberga. Teraz znany jest z rozwijania usługi Telegram. A w tej chwili z Telegrama korzysta około 570 milionów użytkowników smartfonów. Wielu z nich przeniosło się tu z Whatsappa – poczyniło tak również wielu Niemców. Telegram to prawdziwa potęga.
Aplikacja uznawana jest za bezpieczną – i dlatego przyciąga wiele osób, które dbają o swoją prywatność nie z przyczyn ideowych. To, mówiąc krótko, przestępcy a także zwolennicy wszelkiego rodzaju radykalizmów. Telegram nie ingeruje w przesyłane swoimi kanałami treści. Z dumą oświadcza, że do tej pory ujawnił stronom trzecim, w tym rządom, 0 bajtów danych.
Tymczasem rząd i ich służby chętnie dobrałyby się do komunikatora. Niemiecka ustawa o treściach w sieci, nakładająca na Facebooka, YouTube i Twittera usuwania wszelkich nielegalnych lub szkodliwych treści, nie miała wcześniej zastosowania do Telegramu. Teraz jednak być może się to zmieni.
Niemcy wpadły na pomysł, by wszcząć postępowanie w sprawie ukarania Telegrama grzywną za niewskazanie osoby kontaktowej dla władz niemieckich oraz za brak procedury wnoszenia skargi karnej w związku z treściami o charakterze kryminalnym. Firmie grozi grzywna sięgająca 55 milionów euro. Federalny Urząd Sprawiedliwości wysłał dwa listy z Bonn do Dubaju i one przekazane przez Ambasadę Niemiec do Ministerstwa Spraw Zagranicznych emiratu jako tak zwaną notatką dyplomatyczną.
Bracia Durow nie są ludźmi spod znaku tajnych służb rosyjskich. Jest prawdopodobne, że działają sami. Wymykają się kontroli i służbom – nie tylko rosyjskim. Nie wiadomo kto i gdzie dla nich pracuje, by prowadzić Telegrama. Mózg Telegrama, Paweł Durow, czasami odpowiada na jakieś pytania dziennikarzy poprzez kanał na Telegramie i tędy – przez Instagram. A na Instagramie nie wygląda jak mózg niezależnego komunikatora, a łasy na oferty sponsorów influencer.
Dlaczego Niemcy chcą, by Telegrama traktować jak FB?
Telegram ma funkcje pozwalające na obsługę grup i kanałów. W grupach publicznych i prywatnych może się na raz komunikować ze sobą nawet 200 tysięcy osób. Wiadomości można wysyłać do nieograniczonej ilości odbiorców. Tym samym Telegram stał się czymś więcej niż tylko apką do komunikacji – stał się narzędziem do publikacji treści. W tym treści, które nie podobają się rządowi niemieckiemu – skrajnych, radykalnych, nawołujących do czynów zabronionych. Treści te mogą być komentowane i rozsyłane dalej, a zatem tworzy się w ten sposób sieć społecznościowa – taka jak Twitter, Tik-Tok czy FB.
Co stanie się, jeśli Telegram nie będzie chciał współpracować z Niemcami? Oczywiście, Niemcy mogą zablokować możliwość korzystania z aplikacji u siebie, a nawet użyć swoich wpływów, by blokada objęła całe terytorium UE. Jednak Telegram jest też stosowany przez opozycjonistów w krajach takich jak Białoruś – i tam władze już próbowały blokować aplikację. Jak wiadomo – nieskutecznie.
Paweł Durow najwyraźniej nie przejmuje się niczym – ani naciskami władz, ani próbami użycia przeciw niemu siły, ani wizją kar finansowych. Paweł Durow posiada – o tym wiadomo na pewno, a o innych źródłach mniej – około 1,7 miliarda dolarów od inwestorów. Firma wypuszcza obligacje, bo wypuszczenie kryptowalut jej się nie powiodło. Jeśli Durow z kimś nie chce zadrzeć to z z Google i Apple, bowiem wyrzucenie Telegrama z ich sklepów oznaczałoby poważne problemy dla aplikacji.
No, chyba, że Durow ma już w tym względzie jakiś plan…
Ilustracja profil Pawła Durowa, Instagram
Raczej zablokowany jako produkt służb specjalnych