Oszustwa internetowe – hiena żerująca na ludzkim nieszczęściu aresztowana
Cybermedium niedawno pisało o hienie, która postanowiła się wzbogacić na nieszczęściu pogorzelców. Człowieka, przekonanego o bezkarności w anonimowym internecie, właśnie aresztowano.
„Pożar, utrata dobytku, śmierć dziecka – to doskonałe pożywka dla internetowych hien, czekających na szybki zysk. Oszuści internetowi nie cofają się przed niczym, by zarobić na ludzkim nieszczęściu” – tak się zaczynał artykuł pokazujący, jak unikać oszustów w internecie. Zaledwie 3 tygodnie później podajemy dobrą wiadomość: ten oszust w najbliższym czasie nie będzie zajmować się dotychczasową działalnością.
Jak kończą się oszustwa internetowe
Miesiąc temu, w nocy z 1 na 2 kwietnia w Szczecinie wybuchł tragiczny w skutkach pożar. W jego wyniku dwie rodziny straciły dach nad głową i dorobek życia. Zginęło 10-letnie dziecko.
Przyjaciele poszkodowanych zaczęli organizować pomoc i błyskawicznie Uruchomiono zbiórkę na potrzeby rodziny. Tydzień później okazało się, że zbiórki są dwie, a jedna z nich zupełnie fałszywa.
Fałszywa zbiórka została zgłoszona natychmiast na policję, a interweniujący starali się zgłosić fałszywą stronę do rejestratora, firmę hostinową, a także Bank Pocztowy, w którym oszust wskazał konto, na które miały spływać wpłaty „dla pogorzelców”.
Wkrótce okazało się, że twórca fałszywki jest znany na policji, a w tej sprawie i paru innych toczy się postępowanie.
Wczoraj na stronach warszawskiej policji pojawił się komunikat o zatrzymaniu oszusta. Na opisywanym tu przekręcie zarobił 54 tysiące złotych – tyle wpłaciły jego ofiary, w przekonaniu przekazują pieniądze na szlachetny cel. Podobnych stron przygotował 19. Wszystko to były zrzutki na chore dzieci i innych potrzebujących.
33-latek swoje oszukańcze strony przygotowywał tak jak i tę „dla pogorzelców” – zapoznawał się z opisami zbiórek w innych miejscach i kopiował z nich materiały. Następnie mailowo rozsyłał prośby do osób ze środowiska potrzebujących o wpłacanie pieniędzy na wskazany rachunek bankowy.
Internet nie zapewnia anonimowości
Wyśledzenie oszusta nie było bardzo skomplikowane. Policja, współpracując z CERT Polska, ustaliła jego tożsamość, a następnie sprawdziła, jakie inne fałszerstwa są jego dziełem. W latach 2019-2021 mężczyzna założył 19 podobnych zbiórek pieniędzy, z których uczynił sobie stałe źródło utrzymania. Jak czytamy w komunikacie policji – „w powyższych przestępstwach, jak ustalili śledczy, jest już kilkaset pokrzywdzonych osób”.
Mężczyzna w tej jednej sprawie usłyszał już zarzut oszustwa i decyzją sądu został tymczasowo aresztowany na trzy miesiące. Grozi mu kara do 8 lat pozbawienia wolności. Sprawa jest rozwojowa i za kolejne również zostaną przedstawione mu zarzuty.
Poczucie anonimowości w internecie jest złudne – Internet jej nie zapewnia oszustom. Aby utrudnić taką działalność przestępcom, należy wykazać się zdrowym rozsądkiem i krytycznym spojrzeniem.
Przypomnijmy, co już na pierwszy rzut oka zdradzało fałszywą zbiórkę „na pogorzelców”.
Jak rozpoznać oszustwo internetowe?
Strona zawierała zdjęcia ukradzione z artykułu Radia Szczecin, które miały uwiarygodnić zbiórkę. Domena – “pomagam-joannie” miała rozszerzenie com.pl co wydaje się dziwne przy akcjach pomocowych i co powinno wzbudzić czujność osób, które chciałyby wpłacić pomoc. Rozszerzenie .com stosowane jest przy projektach komercyjnych, przedstawiających biznes, a nie nastawionych na pomoc.
Zbiórkę, przygotowaną przez zatrzymanego, rzekomo miała firmować szczecińska adwokatka. Podała swoje nazwisko – Ewa Bonder. Wystarczy wkleić to nazwisko w Google, by przekonać się, że taka osoba nie istnieje – nie ma mecenas Ewy Bonder nie tylko w Szczecinie, ale w ogóle nigdzie w Polsce. Takie nazwisko nie pojawia się nigdzie w kontekście działalności prawne.
Po drugie, owa „adwokatka” pisała, że pracuje w jednej ze szczecińskich kancelarii, ale nie podała w jakiej – to również powinno obudzić czujność sprawdzającego.
Strona, która zachęcała do wpłat, nie była stroną dedykowaną do zbiórek publicznych, a zgodnie z polskim prawem zbiórki na cele społeczne prowadzi się na mocy ustawy o zbiórkach publicznych. Ustawa z 2014 roku mówi, że zbiórki na cele społeczne nie wymagają zezwolenia, jeśli zostają przeprowadzone przez dedykowane do tego celu serwisy internetowe. Każda inna zbiórka musiałaby być zgłoszona do urzędu, w innym bowiem wypadku byłaby nielegalna.
Kolejna rzecz, która powinna była sprawić, że trafiający na stronę internauta winien zachować daleko idącą ostrożność: stronie nie było możliwości dokonania płatności innej niż sugerowane z góry kwoty, podczas gdy w każdej zbiórce wpłacić można nawet złotówkę.
Dalej – po przejściu do płatności, musielibyśmy wykonać wpłatę ręcznie, przepisując dane ze strony rzekomej zbiórki, a następnie mamy “dodać płatność” na stronie. Żadna płatność oczywiście i tak się nie doda, a jej numer rejestracyjny nie ma żadnego znaczenia – ponieważ płatności nie były obsługiwane przez system e-płatności ani żaden inny. Mogliśmy z zamieszczonych na stronie ikon banków wybrać ikonę naszego banku, ale dalej po prostu nic się nie działo. Logowaliśmy się do banku – i nic. Bank nic nie wiedział o tym, że ma dokonać jakiejkolwiek płatności. Oczywiście w tym momencie uniesiony emocjami internauta dochodził do wniosku, że „coś źle kliknął” i wpisywał parametry płatności ręcznie.
Strona zawierała też zakładkę z informacjami o wpłatach darczyńców. Wszystkie starały się wyglądać “wiarygodnie” czyli zawierały imiona i nazwiska wpłacających. Tymczasem na prawdziwych serwisach zrzutkowych wiele osób korzysta z możliwości ukrycia swoich danych i występują jako anonimowi darczyńcy. Ponadto wszystkie widoczne wpłaty zostały zrobione tylko przez dwa dni. Żadnych innych dat ani możliwości sprawdzenia poprzednich wpłat z rzekomych 90 widocznych na stronie przelewów.
I wreszcie ostatni sygnał – fałszywa zrzutka miała jakiś wyznaczony termin. Ten termin również był idiotyczny – takie mechanizmy przewidują tylko niektóre strony zbiórkowe, ale na pewno nie strony prywatnych osób. Oczywiście, gdyby zajrzeć na tę stronę w kolejnych dniach, można by zauważyć, że nie zwiększała się ilość wpłacających, kwota ani czas do końca rzekomej zbiórki.
No i na koniec – organizowane poza dedykowanymi do tego stronami zbiórki należy zgłaszać. Jeśli mamy wątpliwość – sprawdźmy to TU.
Dla przypomnienia zrzuty z ekranu fałszywki i prawdziwej zbiórki – dla porównania.
Zdjęcie Komenda Stołeczna Policji.