Gdy katolicki konserwatysta zgadza się z radykalnym feminizmem
„Jeśli chodzi o prostytucję to także jestem zwolennikiem feministycznego rozwiązania, czyli karania za korzystanie z niej klientów” stwierdza twardo na swoim profilu na FB Tomasz Terlikowski. Właśnie tak jest w Skandynawii. Jak to się dzieje, że konserwatysta zgadza się lewicowcami?
Według badania z 2011 roku, porównującego kupujących usługi seksualne z tymi, którzy z nich nie korzystają, kupujący są osobami, które potencjalnie mogą wykazywać więcej zachowań zagrażających kobietom. Odkryto, że nabywcy usług seksualnych są zaangażowani w działania przestępcze i na równi z tymi, którzy nie korzystają z usług prostytutek mają świadomość tego, że ich usługodawczynie są często ofiarami przestępstw.
Podobnego zdania jest polski konserwatywny felietonista katolicki, domagając się karania klientów prostytutek i podkreślając, jak bardzo w tym wszystkim są wykorzystywane kobiety. Przyjrzyjmy się, jak to się dzieje, że zgadza się w tej kwestii z feministkami i lewicowcami.
Co wiemy o prostytucji?
W polskich mediach można spotkać materiały, zawierające wywiady z prostytutkami. Przedstawia się w nich dwie postawy – dobrowolny wybór życiowy kobiet uprawiających prostytucję, satysfakcję z takiego stylu życia, dochodów i swobody obyczajowej oraz postawę, w której dominuje frustracja, żal, poczucie wykorzystywania i wstyd. Wykorzystywanie nie musi oznaczać zmuszania do prostytucji przez kogoś (alfonsa), może oznaczać tylko tyle, że bieda i warunki życia pchnęły daną osobę do zajęcia się prostytucją i że czuje się ona wykorzystywana jako człowiek. Problem z tymi materiałami polega na tym, że czytając zawarte w nich treści, można odnieść wrażenie, że bohaterki w nich występujące, istnieją tylko w wyobraźni twórców. Nie chodzi o to, że są to opowieści zmyślone, ale że postaci z nich są tak płaskie, że nie mogą być prawdziwe.
Mamy szansę więcej się o prostytucji dowiedzieć, jeśli przeanalizujemy badania dotyczące tego tematu. Według badaczy z Bostonu wiedza o tym, że prostytutki rzadko są osobami, które dobrowolnie i bez żadnej presji wchodzą do tej branży, jest dostępna tak dla ich stałych klientów jak i dla tych, którzy nie korzystają z prostytucji. Aż dwie trzecie przebadanych mężczyzn zauważało, że większość kobiet jest zwabiana, werbowana podstępem lub przymuszana do prostytucji, nawet w wyniku handlu ludźmi. Wielu mężczyzn zdawało sobie sprawę z przymusu ekonomicznego i braku alternatywy innego stylu zarabiania.
Według strony nordicmodelnow.org prostytucję otaczają liczne mity. Mity mówią, że prostytucja ma być działalnością bezpieczną, jeśli jest zalegalizowana, sprzyjającą poprawie zdrowia publicznego przez minimalizację ryzyka przenoszenia chorób płciowych w społeczeństwie, pozwalającą na realizację seksualną osobom samotnym, chorym i niepełnosprawnym. Ma rzekomo przeciwdziałać gwałtom, stygmatyzacji, a prostytutki są zawsze szanowane przez mężczyzn, którzy z nich korzystają.
Prostytutki to w ogromnej większości kobiety – jest ich 85 procent. 72 procent prostytutek było wykorzystywanych seksualnie jako dzieci. Połowa z nich była przymuszona do takiej pracy. Połowa była lub jest nawet w trakcie pracy bezdomna. Połowa zaczęła „karierę” przed 18. rokiem życia.
Mówiąc inaczej – wygląda na to, że optymistyczne opowieści medialne o tym, że prostytutki wybrały swój sposób zarabiania na życie całkowicie dobrowolnie i dla przyjemności, to pobożne życzenia literatów.
Co wiemy o klientach?
Nordicmodelnow.com podaje, że prawie wszyscy klienci prostytutek to mężczyźni. Jeśli przeszuka się strony z ofertami usług seksualnych w Polsce, to znajdziemy tam również ofertę skierowaną do kobiet. Bywają tam pojedyncze profile mężczyzn, w których oferuje się na przykład masaże erotyczne bez ograniczonego czasu usługi, często z zaznaczeniem, że oferty te są darmowe. Bywają też oferty skierowane do par dwupłciowych, w których oferenci deklarują otwartość w sprawie współpracy tak z mężczyznami jak i kobietami. Pozostaje jednak kwestią nieznaną, jaka jest odpowiedź klientek na takie możliwości i jaki jest faktyczny udział kobiet w grupie osób korzystających z prostytucji.
Aktywiści optujący za kryminalizacją korzystania z prostytucji wskazują, że klienci są świadomi, że wśród prostytutek znajdują się małoletni oraz że dorosłe kobiety są wyzyskiwane, przymuszane, stręczone lub sprzedawane. Wielu kupców nie ma oporów przed współpracą z alfonsami.
Z badań wynika, że klienci są mniej empatyczni niż nie-klienci prostytutek. Kupcy w mniejszym stopniu zauważają szkodliwe skutki prostytucji tak dla osób prostytuujących się i dla społeczności.
Mitem jest też to, że klientami prostytutek są samotni, wyizolowani ze społeczeństwa mężczyźni. Badania wskazują, że większość ma stałe partnerki/partnerów i pozostaje z nimi w romantycznych związkach, opartych na uczuciu i zaufaniu.
Co wiemy o katolickich konserwatystach?
Już 6 lat temu Tomasz Terlikowski, znany jako ultra konserwatywny publicysta katolicki, głośno potępiał klientów prostytucji. Cytat z wPolityce.pl: „Dziwkarstwo jest skrajnym uprzedmiotowieniem kobiety, jest zniszczeniem jej godności, a także godności własnej. I wreszcie jest czerpaniem przyjemności seksualnej z de facto niewolnictwa kobiet (klient nie jest bowiem w stanie stwierdzić, czy kobieta robi to dobrowolnie czy też nie)”.
Dziś w Tomasz Terlikowski na swoim profilu na FB, a także w wywiadach – na przykład ostatnim w Rzeczpospolitej – podkreśla, że seksualność jest przestrzenią szczególnie wrażliwą i jako taka wymaga obrony. Uparcie, z rzadka wdając się w dyskusje z komentującymi na swoim profilu, twierdzi, że to mężczyźni przez wieki wykorzystują kobiety, a nie odwrotnie. Od wielu lat wskazuje, że kobiety są seksualizowane i upodmiotawiane, najwyraźniej idąc na wojnę z tymi konserwatystami, którzy twierdzą, że „zawsze się trochę gwałci„.
Prostytucja czy sex-working?
Od kilku lat istnieje w mediach dyskusja, w którą angażują się m.im. osoby wykonujące seks-zawody. Wśród nich są zawodowi performerzy filmów dla dorosłych, nienazywani osobami uprawiającymi prostytucję, gdyż – jak sami tłumaczą – nie płaci się im za uprawianie seksu z obcymi ludźmi, a za uprawianie seksu przed kamerą, gdzie tworzą treści przeznaczone dla innych. Również członkowie organizacji społecznych działających na rzecz depenalizacji usług seksualnych, akcentują, że nie ma czegoś takiego jak prostytucja, a sex-working. W ten sposób starają się wypracować bazowy szacunek społeczny dla osób pracujących w legalnej czy też nielegalnej (w zależności od państwa i jego regulacji prawnych) branży seksualnej.
O sex-workingu wypowiadała się kilka lat temu Jenna Jameson, swego czasu jedna z najbardziej znanych gwiazd filmów dla dorosłych, tłumacząc, że rozpoczęcie pracy w tej branży oznacza, że w razie kłopotów życiowych, nie jest się w stanie robić nic innego. Jameson, zanim wpadła w kłopoty finansowe i wróciła do branży, spieniężyła swoją markę za 72 miliony dolarów.
Nina Hartley, obecnie 61-letnia, wciąż aktywna gwiazda filmów dla dorosłych, komentuje, że dzieje się tak dlatego, że osoby z branży sex-working nie umieją niczego innego.
Lana Rhoades, która jako sex-workerka pracowała nieco ponad 4 miesiące w 19-stym roku życia, pisze, że choć wspiera innych pracowników seksualnych i nie jest przeciwna pornografii, to nigdy nie doradzałaby żadnej kobiecie wejścia do tego przemysłu.
Sex-working, jak wypowiadają się osoby pracujące w ten sposób, udostępniające publiczności nie tylko swoje ciało, ale i twarz i osobowość, m.in. Bonnie Rotten czy Tommy Pistol, to droga z której trudno się wycofać. Zmiana stylu życia i pracy nie jest to łatwa dla dobrze zarabiających sex-workerów. Dla tych, o których piszą działacze nordicmodelnow.com, a którzy określają się jako „survivors” taka zmiana może być znacznie trudniejsza. Warto rozważyć tę kwestię, zanim stwierdzi się, że sex-working czy też prostytucja to taka sama praca jak każda inna.