Wojna hybrydowa: stan zagrożenia na granicy litewsko-białoruskiej, stan wyjątkowy na Łotwie
Litwa, Łotwa i Estonia mówią o sytuacji wprost – to wojna hybrydowa. Państwa nadbałtyckie sygnalizują, że są zagrożone przez Białoruś. Wzmożony ruch migracyjny na granicy białorusko-litewskiej oraz potencjalna perspektywa incydentu z wojskami NATO w krajach nadbałtyckich, a także w Polsce – alarmuje w tej sprawie m.in. Reuters.
Financial Times donosi, że Łotwa ostrzega przed prawdopodobnymi „incydentami” pomiędzy wojskami NATO i Rosji. Niepokój związany z kryzysem nadgranicznym wynika z – jak oceniają specjaliści z Litwy, Łotwy i Estonii – działań utożsamianych z atakiem. Minister spraw zagranicznych Łotwy, Edgars Rinkevics komentuje dla FT, że sytuacja oznacza zwiększone prawdopodobieństwo „pewnych działań, które nie są zatwierdzone przez przełożonych”. Pojawiają się też wprost definicje – wojna hybrydowa, uzbrojenie, atak.
Według FT również po polskiej stronie wzmożono patrole straży granicznej.
Wojna hybrydowa na granicy białoruskiej?
Początek obecnego konfliktu z Białorusią datowany jest na 4 sierpnia. Wtedy to w Kijowie odkryto zwłoki białoruskiego dysydenta, Witaliego Sziszowa, powieszonego w miejskim parku. Tego samego dnia władze Białorusi oskarżyły litewskich pograniczników o pobicie na śmierć irakijskiego imigranta.
Obecność Irakijczyka na granicy kraju nadbałtyckiego może dziwić, ale nie powinna. Białoruś od pewnego czasu oferuje migrantom z Iraku, Syrii lub krajów afrykańskich (głównie Konga) pakiet usług. Obejmuje on przejście do granicy litewskiej. Ruch migracyjny przez Białoruś na północ jest tak duży, że Litwa, Łotwa i Estonia zaczęły go utożsamiać z planowanym atakiem. To kryzys graniczny – jak mówi cytowany przez FT minister Rinkevics.
Tylko w tym roku i tylko na Litwę przybyło ponad 4000 migrantów. To ponad 50 razy więcej niż w roku 2020. Minister nazywa to „wojna hybrydowa”. Twierdzi, że migracji wykorzystywana jest przez reżim Łukaszenki, by sparaliżować sąsiadów i zagrozić w ten sposób Unii Europejskiej. FT cytuje ministra: „Imigranci są faktycznie wykorzystywani jako broń. Im dłużej żyjemy w XXI wieku, tym straszniejszy się on staje. Nie umieliśmy sobie wyobrazić, że można posługiwać się pewnymi rzeczami – a jednak okazało się to możliwe.”
Uszczelniane granice
W międzyczasie, zaniepokojony sytuacją Irak zawiesił loty do Mińska, z kolei to, wraz z taktyką przekierowywania emigrantów przez litewskich i łotewskich pograniczników z powrotem do Białorusi, doprowadziło do spadku liczby przekraczających granicę. Ale nie zażegnało kryzysu.
Sytuacja jest zaogniona dodatkowo, ponieważ w tym czasie odbywają się rosyjskie ćwiczenia wojskowe – manewry o kryptonimie „Zapad” (Zachód), dzięki którym koncentrowane są wojska rosyjskie przy granicy z Estonią, Łotwą i Litwą. Rinkevićs wskazuje interes Rosji we wspieraniu Łukaszenki , ale wyraża też nadzieję, że w interesie Moskwy tak naprawdę nie leży zbyt bliskie powiązanie z ostatnimi działaniami Łukaszenki, które były – cytat za FT – „trochę zbyt skandaliczne”.
Tymczasem Estonia apeluje do NATO o pomoc w sprawie kryzysu emigracyjnego, zaś Łotwa ogłasza stan wyjątkowy w rejonach nadgranicznych. Będzie on obowiązywać do 10 listopada, Litwa wprowadziła stan nadzwyczajny. Służby graniczne stawiają zasieki z drutu kolczastego. Państwa europejskie zgodziły się rozważyć zaostrzenie sankcji wobec przemytników specjalizujących się w przerzucaniu emigrantów z Białorusi na północ.
Zdjęcie Iwona Olczyk /Pixabay