Nord Stream 2 czyli czy nie można było się wcześniej obudzić?
Stany Zjednoczone przyklaskują decyzji Niemiec o podjęciu kroków administracyjnych w celu wstrzymania procesu certyfikacji Nord Stream 2 – podaje amerykański Departament Stanu. Sekretarz Stanu, Anthony J. Blinken właśnie nałożył sankcje na NS2AG i jego prezesa, Matthiasa Warniga. Czy dla Zachodu problemy z Nord Stream 2 to coś zaskakującego?
W 2017 duński dziennikarz śledczy, Jens Hovsgaard, napisał książkę o powiązaniach enerdowskiego Stasi i rosyjskiego KGB przy Nord Stream. Książka niespecjalnie wywołała sensację, mimo, że Duńczyk udowadniał, Warnig jest agentem i że nie jest jedyną osobą za którą stoją służby specjalne Rosji. Waring był przez wiele lat osobą uważaną, za godnego szacunku człowieka interesu, a Nord Stream 2 popierała m.in. Szwecja, Finlandia czy Dania.
Teraz zaś Waring stał się persona non grata.
Nord Stream 2, Stasi i KGB 1
Historię z Nawalnym, dysydentem rosyjskim, najpierw zatrutym nowiczokiem, a potem osadzonym w ciężkim więzieniu znają wszyscy. Wszyscy kojarzą, że w tej sprawie chodzi o konflikt z Władimirem Putinem i o ujawnienie majątku Putina. Mało kto pamięta, że Nawalny mówił o Nord Stream 2 i o Gazpromie.
Opozycjonista opublikował dokument, z którego wynikało, że rosyjski Gazprom jest narzędziem polityki Kremla. Gazprom – jak twierdził nawalny – miał realizować kosztowne projekty Putina, nie zwracając uwagi na ich opłacalność biznesową. W 2008 roku prezes Gazpromu zapowiadał, że firma osiągnie wartość około biliona dolarów. Jednak 10 lat później była warta znacznie mniej. Pięć raz mniej niż Netflix i 20 razy mniej niż Apple. W materiałach wideo Nawalnego pojawił się też Matthias Warnig, szef projektu NS2AG.
Obecność Warniga nie powinna nikogo dziwić, skoro przez lata był on najważniejszym człowiekiem w projekcie. Warto jednak zastanowić się, kim jest prezes Nord Stream 2, obecnie 67-letni biznesmen.
Warnig i Putin są serdecznymi przyjaciółmi od lat 90., tzn. od czasu, gdy Putin był urzędnikiem w merostwie Petersburga i odpowiadał za kontakty z niemieckim biznesem. Warnig był wtedy dyrektorem wschodniej filii Dresdner Banku i został oddelegowany przez tę instytucję do stworzenia delegatury rosyjskiej. Bankier rozwinął swoją karierę, ponieważ w momencie upadku muru berlińskiego miał nawiązane świetne kontakty na Zachodzie. Wynikało to z tego, że przed upadkiem muru służył – od matury – w Stasi. Jego praca polegała tam na infiltrowaniu zachodnich firm, m.in. BASFa i Kruppa.
Podejmując pracę w Petersburgu Matthias Warning nawiązał kontakt z doskonale mówiąc po niemiecku, Putinem. Gdy zachorowała żona Putina, pomógł w zorganizowaniu dla niej leczenia w Niemczech. Putin okazał wdzięczność, zapewniając przyjacielowi miejsce w radzie nadzorczej Gazpromu.
Nie zorientowaliśmy się…
W 2006 Matthias Warnig został szefem Nord Streamu. Nie była to wstydliwa nominacja, a projekt NS budził życzliwość Zachodu. W tym czasie szefem rady nadzorczej projektu został ex kanclerz Niemiec, Gerhard Schröder (obecnie delikatnie lobbujący za – cytat za Business Insider – za tym by uważać, aby nie zerwać całkowicie pozostałych więzi politycznych, gospodarczych i społecznych między Europą a Rosją).
O przeszłości Warniga w służbach wszyscy wiedzieli, ale nikt nie mówił o tym głośno. Warnig nie był jedynym byłym agentem, który robił karierę. 10 lat temu stacja TVN informowała, że agenci Stasi są wszędzie, nawet w biurze ds. Stasi. Byli potrzebni biznesowi – wykształceni, znający języki, umiejący nawiązywać kontakt.
Biznesowe projekty, takie jak Nord Stream, miały być całkowicie wolne od polityki i skandali – komercyjne, nie polityczne. Miały być zgodne z interesami państw zachodnich i Rosji. Przeciwko upolitycznianiu NS2AG optował m.in. kanclerz Austrii, Sebastian Kurz. Podobne stanowisko wyrażała Francja i Niemcy.
Inne zdanie miał tylko sekretarz Blinken. Mówił on, że budowany gazociąg Nord Stream 2 narusza bezpieczeństwo energetyczne Unii Europejskiej. Blinken twardo mówił, że projekt narusza interesy Polski oraz Ukrainy, a także innych krajów europejskich.
W podobnym duchu wypowiadał się premier Mateusz Morawiecki. Nazywał projekt metodą na poprawianie bilansu na bieżących rachunkach udziałowców tego projektu.
A jednak
Blinken właśnie nałożył sankcje na prezesa i projekt, a także innych członków zarządu NS2AG. Zapewnił też, że Stany Zjednoczone niezmiennie wspierają suwerenność i integralność terytorialną Ukrainy. Wyraził nadzieję, że naruszania prawa przez Rosję wywoła zdecydowaną reakcję społeczności międzynarodowej.
Choć pozostajemy zaangażowani w dyplomację, jeśli Rosja nadal będzie eskalować swoją agresję, jesteśmy gotowi na wprowadzenie dodatkowych bezprecedensowych środków mających na celu sparaliżowanie rosyjskiej gospodarki.
W tym samym czasie Niemcy wyraziły opinię, że mądrzej byłoby w ogóle nie budować Nord Stream 2. Chcą zamrożenia projektu.
Wbrew pozorom Niemcy nie czekały na ostatnią chwilę z tą decyzją, choć głosy krytyki wobec projektu pojawiły się stosunkowo niedawno. W styczniu koncern RWE, największy niemiecki dostawca energii elektrycznej, wyraził krytyczną opinię wobec gazociągu. Prezes koncernu stwierdził, że Europa nie potrzebuje takiej inwestycji. I zwrócił uwagę na to, że ukraińskie magistrale gazowe są największym systemem przesyłu gazu w Europie, zdolnym – jak pisze Rzeczpospolita – przepompować do 140 mld m3 rocznie.
To ostatnie zdanie może być wyjaśnieniem ważnej części prawdziwych powodów ataku Rosji na Ukrainę. Bo to nie jest tak, że NS2AG krytykuje się nagle od kilku tygodni. Otrucie Nawalnego było wyrazistym początkiem kłopotów projektu, co oznacza, że sięgają one wczesnej jesieni 2020. Zapewnienia polityków ze stycznia-lutego’21, że nie można NS2AG traktować politycznie, były tym momentem, gdy wszystko zachwiało się niebezpiecznie.
Widzieliśmy już wojny o ropę. Czyżbyśmy teraz widzieli wojnę o gaz?
Zdjęcie DimitroSevastopol/Pixabay