W Polsce znów lockdown, a w Szwecji dopuszczają możliwość, że koronawirus zostanie już na zawsze
28 grudnia zaczyna się nowe polskie wydanie lockdownu czyli Kwarantanna Narodowa. Tymczasem w Szwecji badacze zaczynają dopuszczać możliwość, że czegoś nie doszacowali u progu epidemii i że muszą zmienić swoje nastawienie do COVID-19.
Szwedzki dziennik Dagens Industri prowadzi rozważania na temat pandemii. |Większość przewidywań okazała się błędna, a koronawirus nadal nas zaskakuje” – brzmi pierwsze zdanie artykułu. To prawda, w Szwecji przy 10 milionach mieszkańców zmarło do tej pory ponad 8 tysięcy mieszkańców. W sąsiadującej ze Szwecją Norwegii (nieco ponad 5 milionów mieszkańców) ofiar jest jak na razie 421.
W prawie czterokrotnie większej Polsce ofiar jest około 26 tysięcy. To – per capita – mniej niż w Szwecji, choć wciąż bardzo dużo.
Najwyraźniej tak Szwedów jak i Polaków pandemia przerosła. Porównajmy oba kraje.
Szwedzki scenariusz covidowy
Szwedzi wyrażają wciąż nadzieję, że w miarę dostosowywania się społeczeństwa do nowej sytuacji będzie można lepiej wykrywać i minimalizować rozprzestrzenianie się epidemii oraz chronić osoby z grup ryzyka. Za politykę epidemiologiczną odpowiada Anders Tegnell, lekarz zakaźnik, epidemiolog. To on uznał, że lepsze niż zamykanie gospodarki i ludzi w domach, będzie stosowanie umiarkowanych środków ostrożności i nabywanie odporności zbiorowej.
Tegnell, miejmy nadzieję, nie jest szaleńcem, który działa na ślepo. Swoje zalecenia dla szwedzkiego społeczeństwa w sprawie COVID-19 wydał wyciągając wnioski z epidemii świńskiej grypy w 2009 roku. Wtedy to w wyniku pośpiesznie organizowanych szczepień, których był wielkim zwolennikiem, w śpiączkę wpadło 500 dzieci. Dziś Tegnell zaleca daleko idącą ostrożność wobec nowych szczepionek. Teraz jednak musi stawić czoła innym oskarżeniom – że działa zbyt ostrożnie w sprawie szczepień oraz że jego teoria zbiorowej odporności, mówiąc oględnie, nie sprawdziła się.
W grudniu co dnia w Szwecji umierało po kilkadziesiąt-kilkaset osób. Tegnell nie przewidywał drugiej fali, mówił, że nadejdzie ona na wiosnę i że będzie łagodna, bo społeczeństwo się uodporni. Nadeszła wtedy, gdy zaczęła się z nią zmagać cała Europa – późną jesienią.
Na wiosnę szwedzkie media raczej broniły, niż krytykowały władze, dziś media są więcej niż krytyczne. W sąsiedniej Norwegii politykę epidemiologiczną sąsiadów nazywa się po prostu „zbrodniczą”. Głosy twardej krytyki dotyczą przede wszystkim tego, że władze Szwecji nader lekko podeszły do problemów osób starszych. Tylko jeden na 20 pacjentów z podejrzeniem koronawirusa trafił do lekarza. W kilku regionach obowiązywały wytyczne nakazujące, aby żaden mieszkaniec domów opieki nie był leczony w szpitalu z powodu jakiejkolwiek choroby lub obrażeń. Niektórzy lekarze zalecali opiekę paliatywną, nawet nie przeglądając dokumentacji pacjentów. Dlatego też ofiar jest niemało. Nie powinno ich być tylu choćby z racji niewielkiego zaludnienia w Szwecji.
Szwedzi jednak wciąż popierają swojego epidemiologa, a w każdym razie popiera go niemało osób, bo aż 59 procent. Jednak ich pewność, że w marcu 2020 wybrali najlepszą drogę już dawno przestała być uczuciem dominującym.
Polskie kolejne pokonanie pandemii
Jutro zaczyna się kolejny lockdown czyli tzw. Kwarantanna Narodowa. Zamknięte galerie, różnego typu ośrodki sportowe, cała branża gastronomiczna, hotelarsko-turystyczna, obowiązkowe ferie dla wszystkich dzieci, które i tak nie mogłyby opuszczać domów – tak będzie do 17 stycznia. Na Sylwestra nie wyjdziemy. Do przychodni już od dawna najlepiej jest uderzać w okno kijem, a teleporady stosują nawet ginekolodzy i chirurdzy. GUS oraz USC podają, że ilość zgonów rośnie i że nie jest to spowodowane tylko COVID-em. Umierają – tak jak w Szwecji – głównie seniorzy, a dzieje się tak z powodu niewystarczającego dostępu do służby zdrowia.
Podczas gdy Szwedzi mają kontrowersyjnego epidemiologa, Polska ma prezydenta, który tłumaczy, że nie jest za obowiązkiem szczepień oraz że osobiście nie lubi zastrzyków, co nie wpływa na kształtowanie odpowiedzialnej polityki epidemiologicznej. A zwłaszcza w kontekście nakazywania Polakom siedzenia w domu i pozostawania bez pracy.
W nakręconym kilka dni temu dokumencie, Tomasz Sekielski pokazywał nieporadność obecnej władzy w walce z COVID-19 – pierwszy lockdown przy jednoczesnym niedoposażeniu placówek medycznych, dezinformację, brak sensownego systemu obiegu informacji, ściąganie bezużytecznego sprzętu lub inne zaniedbania w tym zakresie. Po I fali zakażeń w Polsce nastąpiło rozprężenie podobne do szwedzkiego, a szef polskiego rządu ogłaszał, że koronawirus już jest w odwrocie.
W tym czasie zaufanie do polskich polityków spada bardziej niż szwedzkie do ich epidemiologa: wspomniany Andrzej Duda cieszy się zaufaniem 42,9 procent respondentów, Mateusz Morawiecki 40,4 procent, Jarosław Kaczyński 29,4 procent.