Dżuma zabijała szybko, ale w szkieletach jej ofiar wciąż jest DNA bakterii
Naukowcy z Cambridge znaleźli w szkieletach pochodzących z okresu XIV-XVI wieku bakterie Yersinia pestis czyli jersinii, patogenu wywołującego dżumę. Szczątki z cmentarza w Cambridge dowodzą, że w tamtym okresie szalała tam Czarna Śmierć. Pojawiała się i znikała, a współcześni chyba do niej przywykli.
Staranny pochówek, indywidualne groby, szacunek wobec zmarłych – tego dowodzą ostatnie badania szkieletów z Cambridge. Naukowcy wreszcie mogą udowodnić, że na tych terenach przez bardzo wiele lat szalała dżuma. Ówcześnie mieszkańcy Cambridge nie bali się jednak jej przesadnie i zamiast wrzucać zmarłych do zbiorowych mogił, szykowali im godny pogrzeb.
Wydaje się nawet, że możliwe jest zidentyfikowanie osób, które zmarły z powodu dżumy i które groby są obecnie badane.
Dżuma zabijała…
Badanie naukowców z Cambridge, którego opis znaleźć można w uniwersyteckim serwisie, pozwala nowymi oczami spojrzeć na odległe czasy Czarnej Śmierci. Nawet w epidemii dżumy współcześni ludzie bardzo usilnie starali się zachowywać zwyczajnie i z wielka starannością chować swoich zmarłych.
Dżuma zaś naprawdę mogła przerażać.
Choroba ta wywoływana jest przez bakterię Yersinia pestis, przenoszoną przez owady żywiące się krwią, takie jak pchły, wszy, a także niebędące owadami kleszcze. Dżuma jest chorobą śmiertelną, a jej epidemie wybuchały w historii świata wielokrotnie. Choroba nadal się pojawia, ostatnie doniesienia na jej temat miały miejsce w ostatnich miesiącach, gdy wypadki dżumy zanotowano w Chinach.
Dżuma, zwana Czarną Śmiercią, zebrała szczególnie krwawe żniwo około 1348 roku w Londynie. Wtedy w ciągu 18 miesięcy zmarła połowa mieszkańców miasta, a świadectwa historyczne opisują ciała piętrzące się na ulicach i składowane potem w masowych, anonimowych grobach. Londyn ucierpiał też z powodu dżumy w 1665 roku, kiedy to zmarła jedna piąta mieszkańców. Pandemia przyszła do Anglii z Europy, kiedy to na statkach przypłynęły zarażone dżumą szczury. Pchły, gryząc ludzi i zwierzęta, przeniosły plagę dalej. Możliwe też, że obeszło się bez większego pośrednictwa szczurów, a rzadko kąpiący się współcześni mieszkańcy Europy byli rezerwuarem jersinii.
W Cambridge zaraza nie zabijała tak masowo jak w Londynie. Naukowcy podejrzewali, że dżuma pojawiła się również tam, ale do tej pory nie mieli na to bezpośrednich dowodów. Wynika to z tego, że dżuma zabija bardzo szybko, nie pozostawiając śladów na szczątkach ludzkich. Epidemii domyślano się, znajdując masowe groby ofiar. Zaś w Cambridge masowych grobów nie było.
…ale nie przerażała
Szczątki z cmentarzy w Cambridge – parafialnego i przyklasztornego – nie pochodzą z masowych grobów. Ciała zmarłych były chowane pojedynczo, z dbałością o detale. A jednak odkryto w zębach szkieletów DNA bakterii Yersinia pestis. Kilku parafian z St Bene’t’s zostało pochowanych razem w dużym grobie na cmentarzu. To tylko pozornie masowy grób, ciała były składane ostrożnie i pojedynczo, jedne po drugim. Teraz możliwe jest zidentyfikowanie osób, które są w ten sposób pochowane.
Oznaczać to może, że współcześni byli świadomi zagrożenia, jakim jest dżuma, ale nie ulegali panice, nie rezygnując z dbałości o zwłoki i ceremonie pogrzebowe. Nie był to ewenement. Ze świadectw historycznych oraz badań naukowych wynika, że choć w samej tylko epidemii Czarnej Śmierci w Anglii zginęło od jednego do czterech milionów ludzi, to w masowych grobach pochowani nie więcej niż kilkadziesiąt tysięcy osób. Pozostali byli chowani z zachowaniem ceremoniału i z szacunkiem należnym zmarłym.
Zdjęcie Phil Riley, Pixabay