Nikomu nie można już wierzyć: jak Swiss Post zgubiła zegarek za 8 tysięcy
Do nabywcy zegarka dotarła paczka, a w środku trzy zabezpieczające zegarek pudełka. Rzecz w tym, że w opakowaniach nie było zegarka. Poczta twierdzi, że niczego nie zgubiła. Nadawca – że wysłał zegarek. Nabywca zaś – że nie ma 8 tysięcy franków. Ani zegarka. Rzecz się dzieje – to niewiarygodne! – w Szwajcarii.
Istnieją na świecie sprawy niepodważalne – jak szwajcarska precyzja lub zaufanie, jakim można obdarzać szwajcarskie instytucje. W tym – choć pewnie nikt z nas o tym nie myśli – pocztę.
I teraz te sprawy przestają być już tak niepodważalne. Świat się kończy. W Swiss Post okradają paczki. Nie można już nikomu ufać!
Swiss Post waży paczkę i zegarek
Ważenie paczek w kolejnych punktach na drodze do adresata, to normalna procedura w szwajcarskiej poczcie. Dlatego też adresat, gdy odebrał paczkę, która miała zawierać kupiony (i opłacony już) przez niego Rollex, zainteresował się wagą swojej paczki.
Paczka w momencie nadania ważyła 960 gramów. Po dotarciu na miejsce – miała 840 gramów. 120 gramów powinien był ważyć zegarek, który w trakcie podróży wyparował. Nabywca zegarka miał – jak zeznał później na policji – kogoś znajomego na poczcie, sprawdził więc dokładnie, gdzie 120 gramów przesyłki zniknęło bezpowrotnie. Przy nadaniu we Fryburgu – 960 gramów. W centrum dystrybucyjnym Frauenfeld około północy tego dnia – 960 gramów. Trzy godziny później, przed świtem w Untervaz (szybko w tej Szwajcarii wożą paczki!) – 840 gramów.
Poszkodowany zgłosił się na policję, a Swiss Post wzięła na siebie odpowiedzialność za stratę towaru z paczki i wszystko wydawało się załatwione – tyle, że zegarek kosztował ponad 8 tysięcy franków, a poczta była gotowa zań zapłacić 1500. Czyli maksymalną kwotę przewidzianą za utratę lub uszkodzenie przesyłek poleconych.
Zapewne to był jeden z powodów, dla których kolekcjoner Rollexów postanowił dalej drążyć sprawę. Na pewno innym ważnym powodem było to, że przy odbiorze paczka z zamówionym zegarkiem wyglądała zupełnie zwyczajnie. Nie była uszkodzona, rozdarta, nie zapowiadała problemów z zawartością.
Zegarek – to znaczy miejsce po nim – opakowany był starannie w trzy pudełka i nie robiły one wrażenia naruszonych. W pierwszej chwili mogło się wydawać, że nadawca po prostu nie zapakował zamówionego towaru. Na szczęście paczkę przy nadaniu ważono – stąd przekonanie, że na szwajcarskiej poczcie musi być ktoś, kto szczególnie interesuje się zawartością przechodzących mu przez dłonie paczek.
W Swiss Post kleiły się znaczki i ręce
Okazało się, że w 2020 jeden z pracowników Swiss Post zainteresował się aż 600. przesyłkami pocztowymi z oznaczoną zawartością. Był to pracownik centrum logistycznego przetwarzania listów. Policja ustaliła z całą (szwajcarską) precyzją, że pracownik Swiss Post kradł zawartość listów i paczek. Poczta przyznała, że taka okoliczność miała miejsce i przeprosiła swoich klientów za „niedopuszczalne zachowanie”.
Pracownika zwolniono dyscyplinarnie, a firma złożyła zawiadomienie o przestępstwie.
Swiss Post zapewnia jednak, że kradzieże powierzonego poczcie towaru zdarzają się ekstremalnie rzadko. Swiss Post – jak czytamy w serwisie 20min.ch – dokłada wszelkich starań, aby zapobiegać kradzieżom i naruszeniom prawa, regularnie weryfikuje swoje procesy i dostosowuje je w razie potrzeby.
Rollexa ostatecznie nie znaleziono. Kolekcjoner zegarków został na razie z odszkodowaniem w wysokości 1500 franków.
Pozostaje uważać na Swiss Post, bo nikomu dziś nie można ufać.
Dramatyczne zdjęcia całkiem pustej paczki znajdziecie TU.
Zdjęcie okładkowe Maurício Souza Mau z Pixabay