Amerykańskie kozy na wzgórzach Afganistanu już 5 lat temu były dowodem fiaska działań Pentagonu
Już w 2016 Senat amerykański dowiedział się, że Grupa Zadaniowa ds. Stabilizacji Biznesu w Afganistanie wydała 800 mln USD na różne projekty, które były źle zarządzane lub wcale porzucone bez nadzoru. Jednym z nich była hodowla absurdalnie drogich, importowanych kóz. Takie kozy pasą się w Afganistanie same, nie trzeba ich tam importować.
Pięć lat temu The Independent donosił o pewnym raporcie składanym przed amerykańskim Senatem. Dotyczył on wydatkowania środków na pomoc Afganistanowi w budowę silnego państwa i struktur bezpieczeństwa. Raport składała organizacja SIGAR, specjalnie powołana do tego, by nadzorować wydawanie pieniędzy publicznych na ten cel.
Dokument był więcej niż druzgocący.
Kozy za dewizy
Pomiędzy 2012 a 2014 rokiem Pentagon wydał 6 miliardów dolarów na rzecz budowania demokracji w młodym państwie afgańskim. Te konkretne miliardy zostały wydane na zakup kóz o kaszmirowej sierści. Z kóz specjalnie przeszkolona załoga miała pozyskiwać wełnę. Oto nowy produkt eksportowy dla Afganistanu – wełna. Miejscowa ludność miała uczyć się hodowli i uzyskiwać wełnę, a działania te miały rozwinąć region.
Założenia brzmiały świetnie. Projekt niestety, nigdy nie został ukończony. Zapewne wiele jest programów, które mimo dużych nakładów spotykają obiektywne problemy w ich realizacji, ale projekt z kozami był wyjątkowy. Zadziało się tak zapewne dlatego, że kozy w Afganistanie to rzecz równie powszednia jak owce i psy dingo w Australii lub krowy w Holandii. A kóz, wysłanych do Afganistanu za miliardy – było dziewięć. Dziewięć sztuk, nie mniej i nie więcej.
Kozia klęska
SIGAR informowała, że działania Pentagonu oraz innych agend rządowych nie wpływają na wzrost gospodarczy w Afganistanie ani na budowę tamtejszej demokracji. Działania administracji amerykańskiej już pięć lat temu SIGAR określała jako niedokończone i źle zaplanowane.
Tak było też z kozami. Sprowadzanie ich do Afganistanu nie miało sensu – Afganistan już ma kozy dające wełnę kaszmirową i jest trzecim jej producentem na świecie. Dwa poprzedzające go kraje to Chiny i Mongolia i trudno się spodziewać, że jakikolwiek kraj zdoła je przegonić.
Kozy jedzą wszystko – nie trzeba ich specjalnie karmić. Ponadto kozy znoszą praktycznie każde warunki klimatyczne, zatem hodowanie ich w warunkach laboratoryjnych jest idiotyczne. Niezwykłość sprowadzanych kóz miała polegać na tym, że miały one wyjątkowo jasną sierść, lepszą od miejscowych. Amerykanie zamierzali je rozmnożyć i korzystnie krzyżować, wpływając na rynek wełny. Jednak ten sam efekt można było uzyskać krzyżując odpowiednio miejscowe zwierzęta i nie wydawać przy tym ani centa.
Amerykańskie kozy z eksperymentu za miliardy dolarów zdechły. Stało się tak, bo Amerykanie umiejscowili farmę w miejscu, w którym żaden Afgańczyk nie wziąłby się za hodowlę. Farma była kamienista i pozbawiona jakichkolwiek zalet, więc Amerykanie postanowili sprowadzić do niej karmę dla kóz. Wydano po 50 tysięcy dolarów na zwierzę, które w każdych warunkach zje nawet suche osty, papier gazetowy i karton po sprzęcie RTV. A gdy już wydano na nie nieprawdopodobne pieniądze, zwierzęta okazały się śmiertelnie chore. Sprowadzono je jako chore, stanowiły więc nawet zagrożenie dla miejscowych, prawie dzikich kóz.
John Sopko, szef SIGAR, podawał kozi eksperyment jako przykład modelowego działania Pentagonu w Afganistanie. Czyli – polegającego na niejasnym i bezsensownych marnotrawieniu publicznych pieniędzy, które w najmniejszym nawet stopniu nie spełniały swojego pierwotnego celu.
Zdjęcie Amber Clay Pixabay