Wszyscy wiedzą, że turyści wrzucają do fontanny di Trevi monety. Nie wszyscy wiedzą, że rocznie zbierają się z tego spore sumy. Jeszcze mniej osób wie, co dalej dzieje się z tymi pieniędzmi.
Wrzuć do fontanny di Trevi pieniążek i wypowiedz życzenie, a na pewno się spełni. Jeśli więc wypowiesz życzenie posiadania miliona euro, może się okazać, że stoisz przed tym, czeo sobie życzyłeś. I co teraz, łowić?
Turyści przed fontanną di Trevi
Póki jednak turyści nie łowią monet w fontannie di Trevi, a je wrzucają, zebrać się w niej może nawet więcej niż milion euro przez rok. To sporo monet. Aby zabytek nie przypominał wielkiej skarbony, fontannę opróżnia się dość często. Monety są wyławiane i przewożone do rzymskiego oddziału Caritas. Tam momety segreguje się i przelicza, a następnie wykorzystuje się do finansowania banku żywności, kuchni i projektów socjalnych. To zresztą nie jest tajemnica, bo informacje wokół fontanny wyraźnie wskazują, na co zostaną przeznaczone pieniądze.
Jak podaje serwis Independent w roku 2022 pozbierano w ten sposób drobniaki warte w sumie 1,4 miliona euro (1,52 miliona dolarów). Zbiór w 2023 roku powinien okazać się nawet obfitszy. Łatwo to oszacować – skoro do Rzymu przyjechało 21 milionów turystów i każdy wrzucił tylko 10 centów, to w fointannie może pływać około 2 milionów euro.
Pracownicy przedsiębiorstwa oczyszczania miasta dwa razy w tygodniu robią osobne przedstawienie z wyciągania moment z fontanny di Trevi. Dwa razy na miesiąc muszą spuszczać wodę z fontanny, by opróżnić ją naprawdę dokładnie. Są filmowani i dostają brawa – a potem turyści znów wrzucają monety. Jeśli się je tam wrzuci to – podobno – na pewno wrzucający wróci do Rzymu. A poza tym, w bonusie, można liczyć na spełnienie swojego marzenia.
Turyści bywają bardzo zaangażowani w czynność wrzucania – bowiem dorzucają tam też biżuterię, medaliki a także protezy zębowe i inne szczątki. Jednakże grzebać w tym, co znajduje się na dnie fontanny, nie wolno. Zabieranie „pamiątek” z fontanny jest traktowane jako kradzież.
Zdjęcie Marco Massimo z Pixabay