Site icon Cybermedium

Europol inwigiluje zwykłych ludzi? Bezprecedensowe odkrycie Europejskiego Inspektora Ochrony Danych

Europol, unijna agencja policyjna, to bohater skandalu, który ujawnił Europejski Inspektor Danych Osobowych. Europol przez lata zgromadził dane odpowiadające zawartości 5 milionów płyt CD. Policja ma prawo gromadzić dane, ale okazuje się, że agencja posuwała się w nich do inwigilacji ludzi, którzy z przestępczością nie mają nic wspólnego.

Jak podaje The Guardian, w bazie Europolu znalazły miliardy wrażliwych danych, pochodzące m.in. z z raportów kryminalnych, zhakowane z szyfrowanych usług telefonicznych oraz pobrane od osób ubiegających się o azyl, które nigdy nie były zaangażowane w żadne przestępstwo. Odkrycie Europejskiego Inspektora Ochrony Danych (EIOD), Wojciecha Wiewiórowskiego, powinno doprowadzić Europol do skasowania bezprawnie rozbudowanej bazy, zwanej „czarną dziurą”.

Europol czuwa

W Europolu nie uważa się, by dokonano tam jakichkolwiek nadużyć. Agencja twierdzi, że organ nadzoru może interpretować obecne przepisy w nieżyciowy sposób. Również unijna komisarz do spraw wewnętrznych, Ylva Johansson, broni organizacji. Argumentuje, że europejskie organy ścigania potrzebują narzędzi, zasobów i czasu, aby przeanalizować dane, które są im zgodnie z prawem przekazywane. Podkreśla, że Europol jest platformą wspierającą lokalne organy policyjne w – cytat „tym herkulesowym zadaniu”.

W bazie agencji znajduje się m.in. ćwierć miliona obecnych lub byłych podejrzanych o terroryzm i poważne przestępstwa oraz osób, z którymi podejrzani się kontaktowali. Informacje te trafiły tam w wyniku zrzutów z systemów policyjnych z nieznanej liczby dochodzeń kryminalnych. To logiczne, że policja gromadzi dane ułatwiające walkę z terroryzmem, ale nie powinny tam znajdować się dane osób, które z terroryzmem nie mają nic wspólnego. A jeśli się tam znajdują, powinny istnieć możliwość ich usunięcia.

Nie usuwamy, bo nie

Jedna z osób, które odkryły, że znajdują się w bazie Europolu, jest Holender Frank van der Linde. Mężczyzna umieszczono na liście osób podejrzanych o sprzyjanie terroryzmowi w swojej ojczyźnie, ale później go z holenderskiej bazy usunięto. Van der Linde jest aktywistą politycznym. Jego jedynym przewinieniem było włamanie się do opustoszałego budynku, w którym zorganizował noclegownię dla bezdomnych.

W 2019 jego dane usunięto z baz Holendrów, ale gdy w 2018 przeprowadził się do Berlina, jego dane pojawiły się też w bazie niemieckiej. Oraz w rejestrach Europolu. Holender skierował prośby do kolejnych służb o usunięcie jego danych – trafił też z podaniem do Europolu. Tam zaś odmówiono mu dostępu do swoich danych. Skierował więc skargę do EIOD.

EIOD dopominał się wyjaśnień kilkakrotnie. Zwracał uwagę agencji, że osoby, których dane znajdują się w bazach Europolu, zostają narażone na bezprawne powiązanie z działalnością przestępczą. To może utrudniać im życie, a nawet narażać na ograniczenie przysługujących im praw. Przepychanki trwały aż do grudnia ubiegłego roku. Wtedy Wiewiórkowski ostatecznie nakazał Europolowi usunięcie danych przechowywanych przez ponad pół roku. Europol dostał rok na ustalenie, jaka część tych danych może być dalej legalnie przechowywana.

Masowa inwigilacja?

Europejski Inspektor Danych Osobowych, Wojciech Wiewiórowski, porównuje zachowanie Europolu z masową inwigilacją amerykańskiej National Security Agency (NSA). Na takie praktyki NSA przed laty zwracał uwagę Edward Snowden. Wśród danych są bowiem informacje, zdobyte przy pomocy oprogramowania szpiegującego.

Są tam dane pozyskane ze zhakowanego EncroChata. Europol miał skopiować dane pochodzące ze 120 milionów wiadomości aplikacji oraz milionów nagranych rozmów, zdjęć i notatek. Następnie agencja miała je do krajowych sił policyjnych. Korzyści ze zwalczenia sieci handlarzy narkotyków sprawiły, że przestano zwracać uwagę na naruszenie prywatności zwykłych ludzi. Prawnicy, dziennikarze czy przedsiębiorcy – ich dane również posiada Europol. I do tej pory odmawiał w nie wglądu i możliwości usunięcia.

Exit mobile version