Czy w Polsce było niewolnictwo? Czy ponieśliśmy największe straty w czasie Drugiej Wojny Światowej? Czy ruchy lewicowe były nam potrzebne? Na pytania o całkiem zwyczajny kraj odpowiada i stawia kolejne profesor Brian Poter-Szucs.
Czy byli Państwo w Muzeum Powstania Warszawskiego? Ja byłem przed laty. Oprócz oczywistych emocji, jakie wzbudziła ekspozycja oraz podziwu dla kierunku, w którym rozwija się muzealnictwo, doznałem też emocji skrajnie negatywnych. Czy moje odczucia były słuszne? A jak na to patrzy ktoś zupełnie z zewnątrz?
Nowe spojrzenie na całkiem zwyczajny kraj
W Muzeum stworzono pokój zabaw dla dzieci oznaczony u wejścia pomnikiem Małego Powstańca i wypełniony militariami. Ten pomnik to symbol emocjonalnego i heroicznego przedstawiania historii Polski. Z jednej Polska jest w tych mitach narodowych krainą tolerancji i złotych wolności, płynie miodem i mlekiem. Z drugiej, jest obiektem i ofiarą nieustannych zakusów, agresji i gwałtów.
Nasza historia w odbiorze codziennym to historia walki i męczeństwa. Pogłębia tą tendencję taktyka prowadzenia polityki historycznej oraz edukacja patriotyczna prowadzona w duchu dziewiętnastowiecznego romantyzmu.
Takim trendom przeciwstawia się książka „Całkiem Zwyczajny Kraj. Historia polski Bez martyrologii” Briana Potera-Szucsa.
Autor, profesor historii University Michigan-Ann Arbor, w przystępny sposób opisuje dzieje Polski od czasu po trzecim rozbiorze, aż po czasy całkowicie współczesne. Bada fakty, zestawia statystki, nadaje zdarzeniom obiektywne proporcje i odziera je z romantycznych mitów.
Książka ma różnorodne zalety, ale chyba największą jest szeroka perspektywa narracji. Uwypuklenie faktów z historii Polski na tle światowej perspektywy nadaje im odmienny wymiar. Dotyczy to również doświadczeń skrajnie bolesnych, takich jak skala eksterminacji ludności polskiej w czasie II wojny światowej. W zestawieniu ze stratami największych ofiar wojny na wszystkich kontynentach dane liczbowe nabierają zupełnie innego znaczenia i wybrzmiewają jeszcze dobitniej. Z kolei ukazanie w takim spektrum wydarzeń społecznych pozwala od nowa nazwać procesy państwotwórcze.
Autor nie uchyla się od podejmowania trudnych tematów i narzuca nową perspektywę dla oceny choćby instytucji chłopa pańszczyźnianego czy tzw. rządu lubelskiego. Nie obawia się też niepopularnych obecnie twierdzeń o niezbędności idei socjalistycznych w tworzeniu II Rzeczpospolitej.
Lektura obowiązkowa dla zainteresowanych historią, choćby w stopniu lekkim. Jak się nie da inaczej – może służyć za punkt do dyskusji.