Czas pandemii nasila problemy, z którymi przychodzi się konfrontować dzieciom. Samotność, niezrozumienie, alienacja – to wszystko sprawia, że to, z czym dzieci muszą się mierzyć, staje się jeszcze trudniejsze. Czy ważniejsze są oceny, czy empatia?
Dzieci w Polsce żyją we względnie dobrych warunkach: Polska jest krajem członkowskim UE, funkcjonuje w warunkach pokoju, wdrażane są tu liczne rozwiązania, które mogą pomóc w funkcjonowaniu. Z kolei dzieci zamieszkujące teren wschodniej Ukrainy wzrastają w cieniu wojny, a ich życie naznacza stały niepokój o życie swoje i najbliższych. A jednak wiele je łączy. Nie tylko pandemia.
Wojna i pokój w pandemii
Ze wstępnych badań naukowych wynika, że w Polsce w trakcie pandemii uczniowie, a także ich rodzice i nauczyciele, uważają, że ich samopoczucie psychiczne oraz fizyczne jest gorsze niż miało to miejsce przed epidemią COVID-19. Dorośli – według badania – wydają się cierpieć bardziej niż ich dzieci i wychowankowie. Czy to jednak oznacza, że cierpienie opiekunów można grubą kreską oddzielić od samopoczucia ich wychowanków?
Zapewne nie, bo lęki, frustracje, wypalenie i stres dorosłych znacząco może przełożyć się na życie dzieci.
Warto więc postawić sobie pytanie, jak stres dorosłych może przekładać się na życie dzieci w odmiennych, trudniejszych warunkach bytowych. Jak to może się dziać w warunkach wojny, tak jak to ma miejsce we wschodnich częściach Ukrainy. Helena Krajewska z Polskiej Akcji Humanitarnej opowiada o rzeczywistości dzieci z tych rejonów:
– Te dzieci często nie znają innego świata niż wojna. To jest dla nich cała rzeczywistość, co niesie za sobą różne skutki dla zdrowia i życia dziecka. Dzieci, które wzrastają w cieniu wojny mają na co dzień do czynienia z sytuacjami, które w trakcie pokoju trudno sobie wyobrazić. Od wielu miesięcy ich problemem jest to, że nie można dotrzeć do szkoły czy przychodni. Brakuje dostępu do psychologa szkolnego, do posiłków i programów dożywiania, do szczepień.
W pandemii polskie dzieci spotkały się z bardzo podobnymi problemami: unieruchomione w domach nie mogły dostać się do szkoły. Utrudniony został dostęp do szpitali, klinik, ośrodków zdrowia. Brak pomocy, która wcześniej była dostępna – nie ma pomocy ze strony szkoły, nie ma codziennego, ciepłego posiłku, nie ma dożywiania dla najbiedniejszych.
Niewidoczne dzieci
PAH prowadzi w ramach dobrze znanego programu Pajacyk dożywianie w Polsce. COVID-19 sprawił, że program ten, działający od 1998 roku, musiał przejść zmiany. Zamknięcie szkół i placówek opiekuńczo-wychowawczych uniemożliwiło dotychczasową działalność. W ramach Pajacyka przeprowadzono na wiosnę dystrybucję paczek żywnościowo-higienicznych dla najbardziej potrzebujących podopiecznych.
Okazuje się, że w pandemii w Polsce nastąpiło zjawisko, w którym dzieci „znikają” z systemu edukacji. Jak podaje dziennik.pl w ten sposób przestało być widocznych kilka tysięcy polskich dzieci. Ministerstwo nie wie, ilu dokładnie dzieci dotyczy ten problem, ani jakie dokładnie przyczyny za nim stoją. Dziennik.pl pisze, że problemem raczej nie jest dostęp do internetu i sprzętu komputerowego, ale danych, które by to potwierdzały brak.
Założenie, że wszystkie polskie dzieci na pewno mają dostęp do internetu, a co za tym idzie, zdalnej nauki, jest chyba jednak przedwczesne. W badaniu zaprezentowanym przez Urząd Komunikacji Elektronicznej w styczniu 2020 podawano, że dostęp do internetu ma 90 procent polskich dzieci w wieku 7-15 lat. W 2019 roku na ogół korzystały one ze smartfonów, znacznie – jak określono to w raporcie – rzadziej z komputerów lub tabletów. Mając do dyspozycji tylko smartfon bardzo trudno jest uczestniczyć w zajęciach zdalnych. Można więc wnioskować, że nawet jeśli w części polskich domów zorganizowano dla dziecka sprzęt do nauki zdalnej, to nie stało się tak we wszystkich wypadkach.
Przyczyna może być prosta – bieda. UNICEF podaje statystyki dotyczące ubóstwa wśród dzieci w Polsce. Według badań tej organizacji w Polsce ubóstwem zostało dotkniętych ponad 900 tysięcy dzieci.
Z systemu w pandemii mogą znikać też te dzieci, których problemem nie jest bieda a problemy emocjonalne, rodzinne, społeczne.
Gdy w domu dzieci nie są bezpieczne
W Polsce przebywanie w domu, nie uchroniło nastolatków przed poczuciem krzywdy. Dzieci doświadczały przemocy, były jej świadkami, stały się także obiektami przemocy seksualnej. Te doświadczenia wydają się niepokojąco bliskie zagrożeniom, których doświadczają dzieci w strefie wojny. Co się dzieje, jeśli dziecko żyje w stałym stresie i zagrożeniu?
Jak mówi Helena Krajewska z PAH, jeśli dzieci nie znają innego życia niż życie w strefie konfliktu, to ma fatalne skutki dla ich zdrowia i życia. Polska Akcja Humanitarna proponuje dzieciom w Ukrainie zajęcia, które mają im pozwolić lepiej radzić sobie ze stresem.
– Dostosowujemy się do warunków pandemii i organizujemy pomoc zdalnie. Robimy to na przykład poprzez sesje i konsultacje, które pozwalają uwolnić się od strachu i stresu. Oferujemy zajęcia, które mają zintegrować dzieci, pokazać im, że razem mogą poczuć się bezpiecznie. Uczymy ich też empatii i tolerancji wobec osób z problemami. Przykład? Jedne z zajęć polegały na tym, by pokazać dzieciom, jak to jest być osobą, która nie widzi. Ważne, by nauczyć dzieci wrażliwości, żeby nie stygmatyzowały osób z niepełnosprawnościami. Konsultacje staraliśmy się prowadzić również anonimowo, indywidualnie, z poszanowaniem prywatności, przez telefon, Internet etc. Wspólne zajęcia, które prowadziliśmy, były też bardzo popularne i potrzebne.
Polskie dzieci również potrzebują dotarcia do nich i do ich problemów. Wiele organizacji zauważa ten problem. Czy jednak jest on odpowiednio wspierany instytucjonalnie?
Sale samobójców
Od dawna mówi się o bardzo złym stanie polskiej psychiatrii, szczególnie w zakresie psychiatrii dziecięcej. Opieka psychologiczna i pedagogiczna w szkołach przed pandemią, nawet przy dobrych chęciach pracowników, którzy ją sprawowali, rozbijała się o brak rozwiązań systemowych. Zdarzało się, że podchodzący odpowiedzialnie do swoich zadań pracownicy szkół wzywali do dzieci z myślami samobójczymi pomoc pod pretekstem innych problemów zdrowotnych.
Polska przoduje w Europie pod względem ilości samobójstw osób nieletnich. Zabijają się nawet dzieci w grupie wiekowej 7-12 lat. Mało tego – mówi się, że oficjalne dane mogą być zaniżane nawet 40 razy. Wynika to z wielu powodów: błędnie wystawiane karty zgonu, ograniczanie postępowania wyjaśniającego do stwierdzenia, czy do śmierci nie przyczyniły się osoby trzecie, naciski rodziny.
W Polsce od lat robi się eksperymenty z systemem edukacji. Zmiany i przeładowanie podstawy programowej, kolejne reformy, wymiany podręczników do roku, konflikty polityków ze środowiskiem nauczycielskim, przestarzałe metody, ograniczanie opieki medycznej w szkołach, zrzucenie na dyrektorów szkół praw wykraczających poza zarządzanie placówką szkolną (np. remontów, modernizacji) – to codzienność polskiej szkoły od czasów transformacji ustrojowej. Do tego dochodzi pogrywanie zdrowiem dzieci, tak jak w przypadku ostatnich przepychanek w parlamencie w sprawie 80 milionów złotych na psychiatrię dziecięcą.
Nie ma sensownego pomysłu na uczenie dzieci chorych lub wymagających indywidualnego podejścia. System nie uczy się dzieci wartości ponad ocenę – na to po prostu nie ma miejsca ani czasu.
Dzieci i ich problemy zupełnie przy tym umykają.
Aby dzieci poczuły się bezpiecznie, wystarczyłoby dać im wsparcie. Polska Akcja Humanitarna zaproponowała dzieciom w strefie konfliktu wsparcie udzielane za pomocą najprostszych narzędzi – sieci społecznościowych i komunikatorów, zapewniających swobodę rozmowy i poczucie bezpieczeństwa. Czy i dla polskich dzieci znajdą się takie rozwiązania?
Zdjęcia PAH.