Site icon Cybermedium

ESTONIA. Odkrył przyczynę katastrofy promu, grozi mu za to więzienie

Szwedzki dziennikarz Henrik Evertsson odkrył, że ustalenia w sprawie katastrofy promu ESTONIA nie są prawdą. Prom nie zatonął z powodu błędu konstrukcyjnego. Prawdziwą przyczyną katastrofy mógł być wybuch lub uderzenie torpedy. Ale w tej chwili Szwecję bardziej martwi naruszenie miejsca spoczynku ofiar. Evertsson staje przed sądem.

Zatonięcie w 1994 roku ESTONII jest jedną z najtragiczniejszych, współczesnych katastrof morskich. Gdy przez otwór w burcie w ciągu pięciu minut wlało się do środka 1000 ton wody, statek zatonął, zabierając ze sobą na dno 852 osoby, z czego 750 zamkniętych bez ratunku pod pokładem. Uratowano wtedy 138 osób. Akcja ratownicza nieco się opóźniła, ponieważ pierwsze wezwanie pomocy „Mayday” nie spełniało międzynarodowych norm. Statek zniknął z radarów w 7 minut to tym komunikacie.

26 lat później Evertsson z ekipą użył specjalistycznego sprzętu, by obejrzeć wrak na dnie Bałtyku. Odkrył czterometrową wyrwę w burcie, której nie wymieniano w raportach po katastrofie. Postawił tezę, że wyniki dochodzenia nie pokazywały prawdy, a katastrofa była wynikiem zamachu lub ataku przez wrogi okręt podwodny.

ESTONIA zabiera na dno tajemnicę

Po katastrofie, co oczywiste, powołano komisję badającą jej przyczyny. Ustalono, że przyczyną katastrofy był błąd konstrukcyjny tj. uszkodzenie furty dziobowej. Jednak przez wiele lat pojawiały się głosy, że powody musiały być inne. Podejrzewano, że ESTONIA przewoziła tajne transporty broni. Co ciekawe – te pogłoski potwierdzono. Jednak w wyniku śledztwa stwierdzono, że owszem, prom w przeszłości przewoził takie dostawy, ale feralnego dnia takiego transportu nie było.

Szwecja bardzo szybko uchwaliła prawo o ochronie miejsca spoczynku ofiar. Potwierdziły je wszystkie państwa nadbałtyckie, w tym Polska. Tylko jeden kraj nie dołączył się do porozumienia – Niemcy.

I to właśnie Niemcy udostępniły w zeszłym roku swój statek Henrikowi Evertssonowi, który drążył historię ESTONII. Nie on pierwszy starał się odkryć prawdę. Jedną z pierwszych osób był mąż jednej z ofiar, Szwedki Carite Charloth Barasinski, Polak Piotr Barasiński. Barasiński wszystkie swoje środki przeznaczył na wydobycie szczątków żony i pogrzebanie ich. Próbował otrzymać zezwolenie na poszukiwania, składając wielokrotnie podania w różnych instytucjach i za każdym razem otrzymywał odmowy. Wreszcie dokonał próby nielegalnie.

Barasiński wynajął jednostkę Polskiego Ratownictwa Okrętowego i ekipę telewizyjną do dokumentowania swoich działań. Wydobycie ciała z wraku zostało udaremnione przez szwedzką jednostkę patrolową. Nurek, który miał zejść po szczątki żony Barasińskiego, twierdził, że ratownicy byli o krok od wydobycia ciała.

Wkrótce potem, gdy Polska również potwierdziła prawo o ochronie spoczynku ofiar, Szwecja wpłynęła poprzez dyplomatów na Rzeczpospolitą, by takie działania nigdy się nie pojawiły.

Evertsson jednak przypłynął na statku niemieckim, bo Niemcy – jak już wiemy – nie muszą stosować porozumienia, do którego nie przystąpiły. Posłużył się specjalistycznym sprzętem do badania obiektów pod wodą. I zobaczył dwa wielkie otwory w bocznym poszyciu statku, jedną czterometrową.

Teorie spiskowe?

Materiały, które zdobył, wraz z materiałem filmowym, posłużyły do wyprodukowania filmu dokumentalnego, dostępnego na Discovery Channel. Szum medialny sprawił, że Szwedzka Komisja Badania Wypadków zadecydowała o wznowieniu dochodzenia w sprawie katastrofy.

Jednak w tym czasie Evertssona koledzy z branży oskarżyli o nierzetelność, a następnie prokuratura postawiła go w stan oskarżenia w związku z naruszeniem miejsca spoczynku ofiar. Czyn, którego się dopuścił, jest zagrożony karą dwóch lat więzienia. Jak tłumaczą obecnie śledczy – powody, dla których dziennikarz dopuścił się złamania prawa, mogą stanowić okoliczność łagodzącą.

Dziesięciu kolegów Evertssona po fachu wypowiada się, że cały materiał, jaki przedstawił dziennikarz to tylko powielanie bezproduktywnych teorii spiskowych – nic więcej.

Wyrok w sprawie dziennikarza powinien zapaść nawet dziś. Powstaje jednak pytanie, czy przy okazji zapadną decyzje o wznowieniu śledztwa w sprawie katastrofy i czy doprowadzą one do ujawnienia prawdy.

Ilustracja Accident Investigation Board Finland/domena publiczna/Wikimedia Commons

Exit mobile version